„It began as toil for bread and butter..”
Szwendając się dzisiaj po moim przepastnym ogrodzie odkryłam, że są już poziomki. Mniejsze i delikatniejsze od truskawek, ale jakże aromatyczne.
Nie da się ich jeść kilogramami i zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem. Tradycyjnie podążając drogą skojarzeń sięgnęłam po film. Tym razem film mistrza symboli, mistrza psychologii obrazu, jednego z największych w kinie czyli „Tam gdzie rosną poziomki” Bergmana.
Bergmana wszyscy znają, choć może nie wszyscy oglądali, bo do łatwych nie należy. Film ten podsumowuje 20 jego poprzednich filmów, a nakręcił go w wieku zaledwie 37 lat, przenosząc na starego profesora swoje lęki i obawy, tworząc swoiste rozliczenie z przeszłością.
Pozornie chodzi o jeden dzień z życia starego profesora, w dodatku pozbawiony jakiś szczególnych zdarzeń. Zaczyna się sprzeczką z gospodynią o wybór samochodu i wcześniejszy wyjazd. Droczenie się o przygotowanie śniadania z jajek na miękko i tostów. Bohater jedzie na swój uniwersytecki jubileusz, ale podróż ta staje się snem/podróżą przez przeszłość. Tak jak i mnie profesorowi Isaakowi (główny bohater), poziomki przypominają młodość. Po drodze wraz z synową zatrzymują się w miejscu, gdzie spędzał swoje dzieciństwo. A w swych wizjach widzi na polanie swoją kuzynkę Sarę zbierającą poziomki, jego pierwszą miłość, niespełnioną. Po pocałunku z bratem Isaaka, poziomki rozsypują się na polanie i stają się symbolem czystości i szczerości. Od tej chwili wszystko w psychice małego Isaaka się zmienia, bo Sara zamiast niego wybiera brata. A on powoli staje się zimną i nieczułą osobą.
Ciekawa jest scena, gdy profesor obserwuje uroczysty obiad z okazji imienin wuja, (dla którego kuzynka Sara zbierała poziomki) nie widząc już tam siebie, a surowa i zimna matka rozdziela przy stole uwagi i reprymendy.
„Podaj Sigbritt owsiankę; Umyj ręce; Nie jedz tyle masła; Charlotte sól jest skawalona;”
W konkluzji – bohater odnajduje zagubiony sens swego życia. Jego wspaniałe odosobnienie, podszyte egoizmem, ponosi ostateczną porażkę; u progu śmierci profesor powraca między żyjących.
Wspaniałe kino psychologiczne, z motywami kina drogi i chyba najbardziej przystępny film tego reżysera. Jeśli ktoś chciałby sięgnąć po jego twórczość, to zaczęłabym właśnie od tego filmu. Choć może nie jest to kino letnie, łatwe i przyjemne, ale na pewno powodujące głębokie refleksje.
PS. W roku 1995, w stulecie narodzin kina, obraz Bergmana znalazł się na watykańskiej liście 45 filmów fabularnych, które propagują szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne.
Tam, gdzie rosną poziomki | Wild Strawberries | Smultronstället, 1957, Szwecja, reż. Ingmar Bergman
Źródła:
Historia filmu, Jerzy Płażewski
Wikipedia