Pulp Fiction pod kątem kulinarnym

Pulp Fiction jedzenie

 Pulp Fiction – najkultowszy z kultowych, cytowany po wielokroć, znany przez niektórych w całości na pamięć.

Tym bardziej nie można go nie wspomnieć przy okazji jedzenia, a mamy tu piękny przekrój przez amerykańską klasykę kulinarną.

Co to jest, shake? Mleko z lodami? (Mia potakuje). Za pięć dolarów? Dolewacie tam bourbona czy coś?

No to zaczynamy, klasycznie, po amerykańsku, śniadanie w typowym amerykańskim barze. Wygodne kanapy, hektolitry lurowatej kawy. Jedzenia jeszcze nie ma, ale powoli zaczynamy robić się głodni. A zaraz potem słynny dialog Julesa i Vincenta na temat jedzenia, a dokładniej hamburgerów w Europie:

Ćwierćfunciak z serem

Vincent : Wiesz, jak tam mówią na ćwierćfunciaka z serem?
Jules: Jak to? Nie mówią «ćwierćfunciak z serem»?
Vincent: Mają system metryczny, nie kapują, co to jest ćwierć funta.
Jules: Więc jak na niego mówią?
Vincent: Royal z serem.
Jules: Royal z serem? A jak mówią na big maca?
Vincent: „Big mac” to „big mac”. Albo: „le Big Mac”.

pulp_fiction_clock

I w zasadzie, co.. nie ma jedzenia nadal, tylko gadają, kiedy dochodzą do frytek z majonezem, moje ślinianki już dawno są w fazie produkcji. Po chwili trafiamy do mieszkania, gdzie chłopaki wcinają na śniadanie … cheeseburgery i popijają spritem. Jules z apetytem bierze kęsa, tłumacząc, że jego narzeczona jest wegetarianką, więc on siłą rzeczy przez to też jest. Bierze łyk napoju: – Ambrozja! To słowo padnie w filmie jeszcze raz, kiedy Jules będzie pił najdroższą kawę w domu Jimmy’ego.

Big Kahuna Burger

Hamburgery w filmie są z Big Kahuna Burger, hawajskiej sieci restauracji wymyślonej przez Tarantino. Występują jeszcze w Czterech pokojach, Od zmierzchu do świtu, Death Proof i Wściekłych Psach. Opakowanie zostało zaprojektowanie przez kumpla Tarantino Jerry’ego Martineza. Po premierze filmu podobno pojawiło się kilka knajp o tej nazwie.

pulp-fiction

Tymczasem Mia i Vincent zabierają nas wieczorem do Jack Rabbit Slim’s, gdzie kelnerzy przebrani są za ikony popkultury. Vincent jak typowy Amerykanin, jest fanem steków. Zamawia więc „krwisty jak cholera” stek Douglasa Sirka z waniliową colą, a Mia hamburgera Durwood Kirby i shake Martin&Lewis (za 5$), co trudno zrozumieć Vincentowi. Więc dopytuje się czy dobrze rozumie co to jest shake i skoro jest taka cena to czy nie ma tam przypadkiem alkoholu. Chętni mogą rzucić okiem na całe menu z restauracji tutaj: JACKRABBIT SLIM

Muszę przyznać, że mam tak samo jak Mia: uwielbiam kiedy w restauracji wracam z toalety, a na stole czeka już na mnie jedzenie.

 Oczywiście skoro Ameryka to nie może zabraknąć płatków kukurydzianych zalewanych zimnym mlekiem z plastikowych baniaków, migną nam tuż przed tym jak przywiozą Mię po przedawkowaniu.

Za każdym razem bawi mnie dialog Butcha z Fabienne:

– Oglądałam się dzisiaj w lustrze i chciałabym mieć brzuszek. Brzuszki są seksy.
– A gdybym ja miał brzuszek?
– Mężczyźni z brzuszkiem wyglądają jak dziady albo goryle.

Na drugi dzień rano Fabienne wylicza wszystko co by chciała zjeść na śniadanie: naleśniki z jagodami i syropem klonowym, jajecznicę, pięć parówek, duży sok pomarańczowy, kawa i ciasto.  Po takim śniadaniu miałabym brzuszysko a nie brzuszek. Plany jednak się sypią, bo okazuje się, że Butch musi wrócić po drogocenny zegarek swojego ojca:

Placek z jagodami

 Butch: Wrócę, zanim powiesz „placek z jagodami”.
Fabienne: Placek z jagodami.
Butch: Może nie aż tak szybko… ale szybko.

pulp-fiction-jules-and-ringo1

Na sam koniec trafiamy na prawdziwe amerykańskie śniadanie Vincenta i Julesa. Pierwszy zjada naleśniki z bekonem, a drugi muffina. Toczy się zabawny spór o mięso, krótki fragment:

Vincent: Bekonu?
Jules: Nie jem wieprzowiny.
Vincent: Jesteś Żydem?
Jules: Nie, po prostu nie lubię świniny.
Vincent: Czemu?
Jules: Nie znoszę plugawych zwierząt.
Vincent: Ale bekon jest pyszny. Schabowe są pyszne.
Jules: Szczur może też jest pyszny, a nie wezmę skurwysyna do ust. Świnie śpią i ryją w gównie i są plugawe. I nie jem tak durnych zwierząt.
Vincent: A pies? Też zjada własne kupy.
Jules: Psów też nie jem.

Mówcie co chcecie, ale po takim filmie mogę wciągną i cheeseburgera, frytki z majonezem, zapić shakem, poprawić naleśnikami z jagodami i muffinem, a po krótkiej  przerwie przysiąść do porządnego krwistego steka…. Ahhhh to jedzenie… ale co tam oby poszło w cycki!

Pulp Fiction, 1994, reż. Quentin Tarantino

Ogląda, gotuje i fotografuje: Kino i Kuchnia

Rekomendowane artykuły