czyli instrukcja obsługi mężczyzny kucharza. Francuzi mają zawsze tak, że te ich komedie mają to coś (nie oceniając czy dobre czy złe), jakiś rodzaj pośpiechu, machania rękami, wybałuszania oczu w dialogach, przekręcania główek. Pojęcia nie mam jak to Wam opisać, ale może nie tylko ja to widzę, w tym cała nadzieja.
To kolejny film poniekąd o gwiazdkach Michelin (poprzedni Skrzydełko czy Nóżka), ale jak Francuz mógłby o tym zapomnieć i nie wykorzystać tego w scenariuszu, w kraju w którym od wieków jedzenie nie jest tylko jedzeniem, jest formą sztuki. W tym konkretnym wypadku mamy gwiazdę kuchni francuskiej, szefa trzygwiazdkowej restauracji Lagarde Cargo Alexandra Lagarde. Mamy też Jacky’iego młodego kucharza zwanego Mozartem kuchni, kurczaka po baskijsku ugotował mając lat 4, a suflet 5. Niestety nie umie podporządkować się żadnemu szefowi kuchni i nie potrafi znieść ignorancji klientów:
„Dręczyłeś klientów czasem smażenia mięsa, szarpałeś gościa który chciał polać solę
sosem musztardowym.”
Oczywiście w wyniku zbiegów okoliczności wpadają na siebie i zaczynają razem pracować. Jacky jest ogromnym fanem Alexandra, zna jego przepisy lepiej niż on sam:
„Zupa rybna z czerwoną dynią. 1997 – równowaga warzyw, harmonia przypraw”
„Pana przepisy były dla mnie zawsze jak perły w naszyjniku.”
Pracują wspólnie nad wiosennym menu, jednocześnie tracąc żony, córki i gwiazdki. Jest też czarny charakter kuchni czyli Cyril Boss i jego kuchnia molekularna. Zresztą scena w jego restauracji jest chyba jedną z najśmieszniejszych. Przebrani za japońskie małżeństwo ambasadorów testują jego menu Symfonia:
– azotowany szampan
– zagęszczony dewolaj z (?)
– fosforyzujący mus z rzodkwi
– spaghetti z grasicą
– wirtualne kalmary
– wino bez wina
– ser owczy z owocami sezonowymi (fromage)
– brzuszek z tuńczyka z pomidorami
– por kandyzowany z melisą
– wołowina w warzywniku – jedząc pierwszy kęs trzeba wąchać liść
– probówka z eklerem truskawkowym
Miałam kiedyś przyjemność być na pokazie kuchni molekularnej i faktycznie robi to wrażenie, ale bardziej jako show i eksperyment. Nie mogłabym tak jadać w restauracji, za małe to wszystko, zbyt ascetyczne i wyszukane. Może jak ze sztuką współczesną trzeba dorosnąć…
W wyniku gonitwy za utrzymaniem gwiazdek i podążaniu za trendami, także oni biorą się za kuchnię molekularną. Porażająca scena kiedy z kaczek zostają 4 małe kwadraciki jedzenia czyli piersi kaczki w pigwie. W tak zwanym między czasie Jacky traci swoją ciężarną dziewczynę, a próbując ją odzyskać oczywiście stosuje metodę przez żołądek tzn. robi jej ulubione ciastko torcik karmelowy (w wersji restauracyjnej brakuje migdałów). Podobnie z Alexandrem, który tracąc więź z córką, postanawia poświęcić jej więcej czasu i udobruchać przez jedzenie. Przez noc czyta jej całą pracę, a na śniadanie przygotowuje jej masę pyszności: między innymi czekoladę do picia i jej ulubione croissant Amande (z masą migdałową.. mmm pycha … muszę zrobić, a córka ma na imię Amandine, nie znam francuskiego ale jakoś widzę wiele wspólnego ;)).
Ale wróćmy do wiosennego menu w Legarde Cargo, które pomimo wielu przeciwności okazało się jednak hitem.
– eksplozja wołowiny w imbirze
– tartinka ze szpinakiem glazurowana atramentem mątwy
– pianka z pomidorów i ogórków
I wychodzi na to, że najlepszy jest miks tradycji ze szczyptą nowoczesności 🙂
A wg Was czyja rada na nieopadające owoce w keksie jest lepsza Alexandra czy Jackiego? zamieszać i napowietrzyć czy wstawić na noc do lodówki?
Ps. oprócz wyżej wymienionych pojawia się jeszcze: krem z porów z miodem akacjowym, potrawka cielęca z warzywami, jagnięcina w sosie z dodatkiem cynamonu i lotosu, grasica zamarynowana w occie z kwiatów bzu.
Ps2. jest też coś dla fanów win: Cheval Blanc i Petrus
– Kiedy można jej ugotować wołowinę po burgundzku?
– Za dwa rzy lata.
– Dopiero?
– To noworodek.
Ogląda, gotuje i fotografuje: Kino i Kuchnia
Faceci od kuchni | Comme un chef, 2012, reż. Daniel Cohen