Panaceum. Bardzo powoli wracam do pisania. Cieżka sprawa jak się ma tyle na głowie i nie chce się produkować pierdół których jest teraz tyle w sieci.
Przez to że mam mało czasu i zasypiam znienacka, przerzuciłam się na seriale, o których wspominałam Wam na fejsie, bo jakoś tak łatwiej i w ogóle, ale nie za dużo tam wątków kulinarnych. W dzisiejszym filmie zresztą też ich wiele nie ma. Chyba że jako smaczek weźmie się pod uwagę łykanie tabletek antydepresyjnych jak cukierki i przygotowywanie posiłku na trzy osoby w środku nocy przez naszą główną bohaterkę.
Nie mogę Wam opisać głównego wydarzenia, a jest ono nawet lekko kulinarnie pornograficzne – piękne zbliżenie na krojoną, krwistą paprykę.. i … to w sami zobaczcie.
Jude Law mało przekonujący w roli lekarza psychiatry, nie kupiłam go, ale sama historia mnie wciągnęła, więc dało się przeżyć. Catherina Zeta Jones… hmmm… przez cały film się zastanawiałam po diabła jej te straszne okulary i co autor miał na myśli, bo przecież w filmie nie ma nic przypadkowego.
Bardzo dobrze zagrała (podwójnie wręcz) główna bohaterka czyli Rooney Mara, która tutaj podobała mi się o wiele bardziej niż w Dziewczynie z tatuażem. Nabrałam się i do końca nie mogłam uwierzyć.. ha…
Podsumowując film jest wporzo, wciąga, chociaż zakończenie może pozostawiać wiele do życzenia, bo kiedy w sumie zdajemy sobie sprawę o co w tym wszystkim chodzi, przydałoby się jakieś dodatkowe zaskoczenie, bo ostatnie 40 minut filmu jest niestety przewidywalne.
Kino i Kuchnia
Panaceum | Side Effects, 2013, reż. Steven Soderbergh