Małe piwko z korzeniami przebaczy ci… czyli satyra na leniwych chłopów z PRL-u.
Karolak (Zdzisław Maklakiewicz) trzy miesiące temu wyszedł z kicia. Mieszka z matką, która go utrzymuje, a on spędza dnie na wizytach w pośredniaku i pod budką z piwem. Do pracy raczej mu się nie spieszy.
– Co mama tu przyniosła!
– Wszystko przyniosłam z miasta. Na obiad kupiłam mięso, na barszcz, chleb, wszystko.
– Piwa nie było?
– Nie było, bo zapomniałam wziąć.
Rozmowy z matką i o matce z sierżantem należą to na prawdę wybitnych filozoficznych tekstów. Życie nabiera sensu, bo przecież to oczywiste, że dopóki ma się matkę, człowiek nie musi się o siebie martwić. Nawet jeśli ta matka ma 73 lata…
Każda z postaci w tym filmie jest jakaś, każdy robotnik ze swoją szpetną gębą nie jest przypadkowy. Zastanawiają mnie tylko zmienione głosy niektórych, np. Jerzy Stuhr ma głos Friedmana, połowa kobiet głos Zofii Czerwińskiej.
Byłem w kuchni dietetycznej. Przybyło mi 6 kg. Daj Boże na wolności, dać wszystkim takie wyżywienie jakie ja miałem w więzieniu.
Pewnego dnia pojawia się kierownik Piątek (kultowy Leon Niemczyk), który potrzebuje dziesięciu ludzi do pracy. Ciężka robota za małe pieniądze, ale żeby ich zachęcić, na zakończenie organizują dla nich przyjęcie i prezenty.
Niezła Lancia… jadą do roboty, a my do pracy.
Na przyjęciu furorę robi oczywiście małomówna pani Krysia. Niestety nie zasiada z gośćmi do stołu. Nieśmiałość szybko znika, a chłopy czują się jak u siebie.
Panie kierowniku, my tego nie będziemy pić, to na pluskwę.
Po odrobinie jedzenia i paru kieliszkach, kierownik automatycznie stał się kochanym kierownikiem. A toastom nie było końca: „Panowie, niech żyje wielki Piątek!”
Na każdym przyjęciu zgodnie z tradycją jest przemówienie, które na koniec wygłasza kierownik:
I myślę, że będę wyrazicielem ogółu, jeżeli powiem, że ten dzień zostanie zapisany złotymi zgłoskami w czarnych księgach waszego życia.
A na koniec prezenty…
Film nie spodobał się ówczesnym władzom i na premierę musiał czekać osiem lat. Gruza tekstowo prawie dorównuje tutaj Barei, a w zasadzie to Jan Himilsbach, bo to on jest autorem scenariusza.
Przyjęcie na dziesięć osob plus trzy, 1973, reż. Jerzy Gruza