Your heaven is in my eyes!
You are not alone.
I collect all your tears
I walk with you and support you!
Smile and hope! I am Love!
I am love. Nie warto tytułu tłumaczyć, bo jest dla każdego zrozumiały, a niestety po polsku nie brzmi. Tytuł został zresztą zaczerpnięty z arii La mamma morte, z opery Andrea Chenier, opowiadającej o życiu francuskiego poety straconego podczas rewolucji francuskiej. Przed wami miłosna historia kulinarna.
Wieloletni czytelnicy mojej strony wiedzą, ze moja miłość do Tildy Swinton jest nieobiektywna i bezgraniczna. Sami jednak przyznacie, że w tej roli jest niesamowita, sensualna, zimna i kusząca zarazem. Okej okej, nie będę się bawiła w “znam więcej przymiotników i trudnych wyrazów”, resztę dodajcie sami.
Film opowiada o pewnej kobiecie Emmie, z pochodzenia Rosjance, będącej żoną bogatego Włocha. Zamknięta w zimnym zamku, czyli willi rodziny Recchi, wypełnia swoje obowiązki jako żona, matka, synowa i gospodynią. Piękne wnętrza, ubrania, wykwintne jedzenie, wydawałoby się ideał, ale brakuje w tym wszystkim namiętności.
To nie jest film w którym pada wiele słów, tu wszystko dzieje się w obrazie. Jest o poszukiwaniu siebie, życiu w zgodzie ze sobą i jeszcze o wielu innych sprawach, ale tym niech się zajmują krytycy. Tyle z mojej strony analizy filmu, bo to co się dzieje na talerzach jest nieodłącznym elementem budowania nastroju i smaku tego filmu, a kręci mnie o wiele bardziej.
Wszystko zaczyna się od urodzinowego przyjęcia dla głowy rodziny Recchich. Wtedy pierwszy raz pojawia się słynna rosyjska zupa Ukha, ulubione danie syna Emmy Edoardo i przyczyna największej tragedii. A na końcu specyficzny tort urodzinowy. Wg mnie najbliżej mu do struffoli (małe pączki polewane miodem), szczególnie, że w filmie jest to okres świąteczny, więc by pasowało. Tyle, że może jakaś inna wersja. Jeśli ktoś coś wie dajcie znać.
I tak dochodzimy do momentu, kiedy w domu Recchich pojawia się wspaniały kucharz, kolega syna Emmy, Antonio. … mimo woli pojawia się w mojej głowie tekst z reklamy… Antonio.. fa caldo… hehehe… idealnie tutaj pasuje. Przynosi tajemnicze ciasto-prezent, którego niesetety nigdy nie zobaczymy.
W letnich okolicznościach przyrody Antonio częstuje Edoardo bakłażanem z dodatkiem esencji z kwiatu dzikiego bzu. Wtedy to tłumaczy koledze, że jego ojciec który prowadzi restaurację w mieście nigdy by mu nie pozwolił na takie eksperymenty. A on chce się rozkoszować smakami i zrobić na górze na wsi swoją małą restaurację.
Ponieważ Antonio jest mistrzem w swoim kucharskim fachu, przygotowuje również menu na garden party. Możemy podglądać Antonio i Edoardo w trakcie przygotowywania hors d’oeuvre czyli przystawek. Zupełnie przypadkowo zagląda do kuchni również Emma, a Antonio pokazuje jej jak opalarką przygotować mus z łososia do rosyjskiej sałatki. Pierwszy kontakt cielesny.
To wszystko było dopiero grą wstępną, orgazmy dopiero się zaczną. W restauracji ojca Antonio przygotowuje Leghorn-style cod (dorsz w pomidorach). Potem jest już czyste szaleństwo smaków: marynowane żółtko, krem z groszku, kwiaty cukinii, krewetki z ratatoulie w sosie słodko kwaśnym, oraz mieszanka ryb i chrupiących warzyw.
Światło przygasa, spotlight pada na twarz Emmy. A my w zwolnionym tempie przeżywamy razem z nią każdy kęs, każdą emocję. Jest to jedna z najpiękniejszych kulinarnych scen i nie sposób nie przełykać przy niej nerwowo śliny. Podobne emocje towarzyszą nam później jeszcze przy innych scenach, niezbyt kulinarnych a równie emocjonujących…
Romans zacznie się na całego, on pochwali się, że sam hoduje warzywa, że eko i w ogóle. Ona się spyta czy pokaże, a on oczywiście pokaże jej… dużo więcej. Zatem gdybyście chcieli coś więcej wskórać, to pamiętajcie na eko warzywa 😉
ps. Kuchnia i dania w filmie były dziełem Carlo Cracco, legendarnego szefa kuchni z Mediolanu. A sceny restauracyjne były kręcone w restauracji Cracco.