JAK NIE MA WYJŚCIA JEST WEJŚCIE
Odkryjcie smaki Prowansji i drugie oblicze dziadka Leona zawodowca. Zasmakujcie w najlepszej oliwie i spędźcie przepyszne wakacje pełne emocji. Tak bym mogła zareklamować ten przesympatyczny film z Jeanem Reno.
Wielkimi krokami nadchodzą wakacje, w zasadzie już wszyscy tylko odliczają dni. I podobnie jak przed świętami, biorę się za filmy lekkie i przyjemne, pełne słońca, wakacyjnego klimatu i oczywiście jedzenia. Nie specjalnie przejmuję się wybitnością, ma być miło i relaksująco, a jak jeszcze będzie choć trochę śmiesznie, to już super.
I tak trafiłam na Lato w Prowansji, czyli film o tym jak wnuki jadą na wakacje na wieś do dziadka, ale oczywiście jest też drugie dno. Widoki i klimat mają rekompensować mieszczuchom, brak zasięgu, klimatyzacji, basenu i innych wygód, a jak wiadomo dla młodzieży to już tragedia. Do tego dziadek wcale nie jest przyjemnym bajkowym dziadkiem, raczej mrukiem, nadąsanym od 17 lat na ich matkę. Tak przeplata nam się trudna rodzinna historia z dojrzewającymi nastolatkami i ich dziadkiem, a to wszystko w przepięknych okolicznościach przyrody.
Dziadek jak na rasowego mieszkańca Prowansji ma uprawę drzew oliwnych, do tego ogródek, sad i regionalne przysmaki, morele, brzoskwinie, zioła itp.
Na dzień dobry, a raczej na pierwszą kolację u dziadka, dostajemy wołowinę z bakłażanem czyli jedno ze sztandarowych dań w tym regionie. I się zaczęło, najmłodszy nie chce jeść, bo to zabite zwierzątko, córka jest lokalną weganką, a najstarszy nie je czosnku… i dupa. A przecież oliwa i czosnek płyną w żyłach mieszkańców Prowansji. Z pysznej kolacji zachciało im się bananów, których oczywiście nie było, ale były brzoskwinie w dużej ilości.
Na deser będzie pizza i domowe lody u przepięknej Magali, w której z miejsca zakocha się nasz najstarszy wnuczek Adrien, przez co będzie kupował hektolitry lodów, żeby tylko na nią popatrzeć, a raczej na jej dekolt. W między czasie pocieszy się Szwedkami i Angielkami, które wyrwie na brzoskwinie. I wychodzi, że przez żołądek nie tylko do serca mężczyzny 😉
Wnusia Lea, chorobliwa ekolożka, dla odmiany zakocha się w lokalnym kowboju, przystojnym pogromcy byków i niewieścich serc, którzy na co dzień sprzedaje pizze, ale skrywa też pewną tajemnicę.
Korzystając okazji można się też podszkolić się co nieco z oliwy. Nasz drogi dziadek hoduje bowiem dwa gatunki drzew oliwnych: grossane (delikatny smak) i aglandau (ostry smak).
„Żadne inne drzewo nie żyje w takiej harmonii z ziemią. Na przykład zapylanie. Inne drzewa zapylają pszczoły. Poza tymi. Te są zapylane przez wiatr. Bez mistralu nie ma oliwy. Czy to nie piękne?”
A wszystko zapijamy anyżówką!
Przesympatyczny film, oczywiście w letnim klimacie, a co najważniejsze skłonił mnie do zgłębienia kuchni prowansalskiej i smaków Prowansji. Muszę się przyznać, że jakoś nigdy nie było mi po drodze z kuchnią francuską, więc myślę, że teraz się to zmieni. Tymczasem zapraszam do przetestowania przepisu: Wołowina z bakłażanem.
Bon apetite! 😉