Czarnobiała produkcja Netflixa “Malcolm i Marie”, nie kusiła mnie ani tematyką, ani aktorami. To co mnie przyciągnęło to tego filmu było jak zawsze żarcie. Tym razem z tych niezdrowych i sztucznych czyli kulinarna klasyka filmowa i kuchni amerykańskiej, słynny mac and cheese, makaron z serem.
Gumowate kolanka i makaron z proszku, bo pamiętajmy to jest gotowiec, micha z pudełka, nie mamine obiady, choćby najskromniejsze. Film też jest z pudełka, z pandemicznego pudełka, ponieważ powstawał gdy pandemia szalała już na dobre. W małym składzie, kameralnie, delikatnie, bezjajecznie. Ponadto zabrakło cięższego i gęstego sosu, który nadałby mocy ich dialogom.
Lepiej by zrobiło pójście w stronę włosko-amerykańskiego fettuccine alfredo, co dodałoby całości wymiarów, a nie spłycało się do potrawy z pudełka. Nawet taka przaśność jak Älplermagronen z dodatkiem ziemniaków i cebuli byłaby ciekawsza. No ale cóż. A przecież punkt wyjścia był iście królewski, francja elegancka, filmowcy wyższe sfery. Sam przepis na makaron z serem znajdziemy już w książce kucharskiej „Forme of Cury” z około 1390 roku, która była używana w kuchniach Ryszarda III i Elżbiety I.
Kraft foods w „Malcolm i Marie”
Twórcy „Malcolm i Marie” poszli niestety tropem Kanadyjczyków, a wiadomo jak jest Kanadyjczykami. Wieje nudą. Pan Kraft (bo to właśnie tej firmy pudełko otwiera Zendaya) stworzył produkt “seropodobny”, tak jak Levinson może chciał stworzyć film na miarę “Kto się boi Virginii Woolf”.
“Wrzeszczysz i poniżasz mnie z drugiego końca domu, bo akurat napychasz się makaronem. Wiesz jak niepokojące jest to, że jesteś w stanie znęcać się nade mną jedząc makaron?”
Niestety mac&cheese w wersji czarnobiałej traci całą swoją magię, traci sens bycia comfort food. Nawet pochłaniający, wręcz pożerający z mlaskaniem dokładkę Malcolm, nie zachęca do konsumpcji, do poznania bohaterów i ich problemów. Makaron z serem został wykorzystany jak bohaterowie tej dramy Malcolm i Marie. Zamiast leczyć, oblepić i ukoić ciężar życia, a w tym wypadku premiery filmowej, potęguje awanturę.
“Co za pizda. Ten makaron to pyszota. Pizda. Może zrobię reklamę gotowych makaronów.”
Bohaterowie są jak ta potrawa, szarzy i bez wyrazu, bez smaku, choć dwoją się i troją, ale niestety tylko wyglądają, a to już lepsze od tego jak wygląda w tym filmie makaron z serem.
Elegancka Zendaya przygotowuje w swojej nowoczesnej kuchni danie zaadaptowane jako swoje przez Afroamerykanów. Przypłynął jako royal, a stał się jak wszystko w Ameryce pop i instant. Szybkie, tanie, sycące, nie wymagające myślenia, zaangażowania. Zjeść i zapomnieć.
Beznamiętnie przygotowane danie, perfekcyjnie wymieszane i łapczywie pożarte. Jedyne co zostaje to zgaga, po sztucznych emocjach i sztucznym żarciu.
ps. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to jak można się brać za gary w takiej kiecy. Pierwsze co bym zrobiła po siku, to ją zdjęła. No ale prawo kina… estetyka .. yada yada…
ps. Jak można pytać o masło, solone czy nie, kiedy facet wgryza się w ciebie, nie mówiąc o tym, że dopiero wstawiłaś wodę.
źródło: Soul Food, Adrian Miller, Netflix
Ogląda, gotuje i fotografuje: Kino i Kuchnia
Klasyczny mac & cheese
Składniki
- 300 g sera cheddar
- 300 g makaronu kolanka
- 500 ml mleka
- 40 g masła
- 1 łyżka mąki
- ząbek czosnku
- sól
- pieprz
Na tarce o dużych oczkach ścieramy ser. Na patelni roztapiamy masło i dodajemy mąkę. Chwilę smażymy, cały czas mieszając, żeby się nie przypaliło. Zdejmujemy z ognia, dodajemy rozgnieciony czosnek. W międzyczasie gotujemy makaron al dente. Odcedzamy i zostawiamy.
Do masła i mąki na patelni dodajemy część mleka. Dokładnie mieszamy, żeby nie powstały grudki i podgrzewamy na małym ogniu. Dodajemy resztę mleka i redukujemy sos. Doprawiamy solą i pieprzem. Dodajemy 3/4 sera i mieszamy, aż się całkowicie rozpuści. Makaron przekładamy na patelnię do sosu i mieszamy.
Podajemy od razu posypany resztą sera.