Czy kosmiczne jedzenie musi być dla ludzi – Gwiezdne Wojny

kosmiczne jedzenie

Jedzenie i Gwiezdne Wojny to nie jest coś co pierwsze przychodzi do głowy. Nie wiem czy w ogóle, ktoś o tym myślał, bo na pewno nie reżyserzy, nie George Lucas.

Jedzenia prawie nie widać, a to daje takie pole do popisów. Tyle możliwości. Poprawcie się! I tak z lupą, musiałam prześledzić wszystkie części i wiesz co, za wiele nie znalazłam, ale jak zawsze ciekawostki. 

Kosmiczne jedzenie

Kosmiczne jedzenie najczęściej kojarzy się z tym co jedzą kosmonauci, albo z lotniczym jedzeniem w Odysei Kosmicznej, Kubricka. Zdecydowanie nie kojarzy się z rozpustą, smakowymi doznaniami, raczej nudnym dostarczaniem kalorii niezbędnych do życia. 

Wszystko spakowane, żeby się nie wylało, czy nie wysypało, bo jak wiadomo z nieważkością nie ma żartów. Zmniejszone, żeby nie zajmowało zbyt dużo miejsca, jak na przykład pizza Powrotu do przyszłości. Podobnie Rey swój mały, sproszkowany posiłek wsypuje do miski z wodą, a ten w oka mgnieniu zmienia się w puszysty chlebek, bułkę. W każdym razie jakiś wypiek, bez wypiekania. To co że zielonkawy i tak wygląda najlepiej ze wszystkiego co znajdziecie w galaktyce. 

Canto Bight

No może za wyjątkiem tej wypasionej cukierni przy kasynie w Canto Bight – Las Vegas galaktyki. Wyglądała imponująco z tymi kolorowymi deserami, które może nawet były smaczne i dawały ekscytujące doznania gębowe. Niestety wszystko zostało zniszczone podczas ucieczki fathierów. 

Skoro jesteśmy przy lokalach, to trudno nie wspomnieć o barze z Nowej Nadziei z jazzującymi stworami. Zresztą cały lokal pełen jest najróżniejszej maści istot. Niestety poza kolorowymi płynami w kubkach, nic nie widać. Za to atmosfera jest miejscami napięta i nie obsługują androidów, żenada!

U Dexa

Więcej szczęścia mamy w klasycznym dajnerze u Dexa. Trafiamy akurat, kiedy Dex serwuje kosmiczne jedzenie na tacy z… no właśnie, może to być coś w typie hot dogów, albo kanapek subwaya. Tradycyjnie zagadka. Podobnie z sokiem Jawa! Nawet koloru nie widać. Gorzki napój Jawa Juice, albo inaczej Ardeesem powstaje z połączenia skóry bantha ze sfermentowanymi ziarnami (bantha to takie przerośnięte bizony, bardziej kudłate i w ogóle).

Niebieskie i  zielone mleko

Napitków zatem ciąg dalszy. Pysznie wyglądający, w kolorze jagód, albo pochodny, sok trafimy na planecie Tatooine, kiedy Anakin szuka swojej matki. To jeszcze nic, bo na tej samej planecie, gdy trafimy do cioci Beru, dostaniemy solidną szklanicę niebieskiego mleka. Rodzina Larsów piła je po posiłku. Swoją drogą zacną kuchnię miała cioteczka, widzę tam moc przydatności.  Niebieskie mleko jest od samic banth, to tak gdyby ktoś miał wątpliwości. 

To nie koniec, bo co tam niebieskie mleko, a co powiesz na zielone? No więc zielone też jest. Dużo później, bo Luke zdążył się zestarzeć, przeniósł się na Wyspę Świątynną i zaczął doić syreny, znaczy Thala-syreny. Maciory wygrzewają się na brzegach wyspy i wydzielą właśnie zielone mleko… Koleś oprócz tego, na wyspie nie ma wiele możliwości. Od czasu do czasu wyciągnie z oceanu wielką rybę i pewnie wciągnie na surowo. 

Tak więc nadal to wszystko dalekie jest od smakowitości, no cóż…. kosmos.

Jednak najgorzej jest gdy spotkamy Jabbę, który pogryza sobie żywe popiskujące żabki ze słoika. Bleeeh… gorzej być nie może. Chociaż blisko jest poziom gotowania Yody. Najwyraźniej nie można być mistrzem we wszystkim. Gotowanie nie jest jego mocną stroną. Na co dowodem jest skrzywiona mina Luke’a, kiedy sprawdza zawartość kociołka. 

Bento Luke’a

Natomiast kiedy Luke spotyka po raz pierwszy Yodę, ten łapczywie wyżera mu zapasy z metalowej skrzyneczki. Podejrzewam, że to jakaś inspiracja bento (taka japońska śniadaniówka albo lunchówka), choć bez malowniczej zawartości. Co tam może być, może kabanos, liofilizowana żywność, bakalie, albo w ostateczności sucha karma dla psa. Tak czy owak mistrzowi smakuje ogromnie. 

Street food

W Świętym Mieście Jedha miałam już nadzieję na jakiś klasyczny street food, kiedy zobaczyłam te macki wystające z woka, ale niestety, tylko ja zwiedzam miasta kulinarnie. A street food i kosmiczne jedzenie to mogłaby być taka wspaniała przyjaźń.

A i Jar Jar Binks, który trafił na wiszące na straganie różnokolorowe kurczakopodobne mięska w pustynnym mieście. Ewidentnie jakoś spreparowane, może suszone, choć wyglądają gumowato, jak zabawki mojego psa. Myślę, że za swój nieposkromiony jęzor tym razem mógł słono zapłacić. 

To nie jedyna wpadka Jar Jar Binks. Jego ozór mógłby konkurować z kameleonem. Chociaż kradzież “jabłek” (w każdym razie okrągłych owoców) jęzorem, za drugim razem już została ukrócona. Zresztą takie chlapanie ozorem przy stole nie wypada.

Skoro już jesteśmy przy owocach trudno nie wspomnieć o lewitującej gruszce na obiedzie Anakina i Padme. Ach ta dzisiejsza młodzież… ale żeby tak gruszkę nożem i widelcem, barbarzyńcy. 

Chociaż większym barbarzyńcą okazał się Chewbacca, chcąc zjeść ślicznego małego porga. Małe, żywe porgi atakowały go wzrokiem w miarę skutecznie, ale co z tego kiedy tamten i tak był już upieczony. Ta krzyżówka maskonura, foki i mopsa powstała z czysto praktycznych powodów. Na irlandzkiej wyspie Skellig Michael żyje masa chronionych maskonurów. Wymazywanie ich ze zdjęć było stratą czasu, więc postanowiono je zasłonić. Z czego nie tylko ja, ale wszyscy fani wielkookich zwierząt się ucieszyli. 

Jeszcze dwie dobre rady na koniec. 

Gdybyście przypadkiem, kiedyś chcieli oswoić Ewoka, tak jak księżniczka Lei’a Wicketa, to musicie mieć tajemniczy chrupek. Nie wiem co to za chrupek, może ryżowy, może lembasy, diabli wiedzą, ale działa i można się dogadać, a nawet uratować świat. Przynajmniej na chwile. 

Druga rada to wystrzegajcie się igiełek śmierci (death stick). To silnie uzależniający narkotyk, można klasycznie go w żyłę, albo rozpuścić w alko, więc nie zostawiajcie drinków na barze bez opieki. 

Podsumowując, na wyprawy międzygalaktyczne, trzeba mieć swoją wałówkę. Nawet najtańsza ziemska konserwa da wam więcej szczęścia niż lokalne produkty. Aż nie wierzę, że to piszę, ale co zrobić. Nie wszystkie kulinarne podróże dobrze się kończą. 

Jeśli lubisz takie wydziwione historyjki i lubisz się uśmiechnąć pod wąsem obserwuj mnie na Instagramie albo na Facebooku.  

Rekomendowane artykuły