Gilmore Girls to dla mnie idealny obrazek matki i córki. To jest moja wizja magiczna, sama taką matką chciałam być.
Nie mogłam wybrać innego tytułu przy okazji Dnia Matki. To jest jak samo narzucający się temat. Matka i córka, obie wspaniałe, mądre, inteligentne, dowcipne. Relacja idealna, bajkowa. Takie rzeczy tylko filmach i serialach. Piją hektolitry kawy, szybko mówią i jedzą jak opętane (głównie śmieciowe jedzenie, ale co tam, w końcu to święto) i jeszcze mają przyjaciółkę kucharkę! No heloł.
Zagłębianie się w psychologiczne meandry serialu nie ma dla mnie sensu. Mądrzejsi to już robili. Mnie interesuje co one razem jedzą, jak spędzają razem czas. I ostrzegam, to nie jest jeden definitywny i zamykający post o serialu Kochane Kłopoty (Gilmore Girls). To jest wstęp, interludium. Tego nie da się opisać nawet w trzech postach.
Jedzenie jak Gilmorówny to nie tylko dieta, to styl życia, to religia. To wyzwanie. Znalazłam takich, którzy podjęli się takiego wyzwania i to jest nie do zrobienia i to jest nie zdrowe. Więc pamiętajcie. To je bajka.
Przede wszystkim potrzebujecie wielu wielu wieeeelu skrzynek z czerwonym winem oraz wielu wielu dzbanków z kawą. Kawa rano, kawa w południe, ale i wieczorem. Inna sprawa, że te amerykańskie kawy można tak pić jak soczki. Kopa to to nie ma. A na sen dobrze wypić coś ciepłego.
Lećmy dalej. Wspólne lunche, wieczory pocieszenia, czy niedziele w piżamie. Idealnie spędzony czas z mamą. Zjeść coś dobrego, pogadać od serca, wyżalić się.
Burgery i frytki (koniecznie z Luke’s Diner).
Nie ma znaczenia pora dnia, w przypadku Gilmore Girls hamburgery i frytki to najlepszy wybór. Jeśli burger zawiera sałatę, i tak to tak, jakbyś w zasadzie jadł sałatkę. Jak powiedziałaby Lorelai: „Poproszę cheeseburgera z kawałkiem cheeseburgera i zobaczę, czy mogą mi zrobić smoothie cheeseburgera”.
Pizza
Pizza była z nimi w tych wszystkich momentach, trudny i nie do zniesienia, ale i tych wesołych. Mrożona, świeża, wydziwiona. Pizza zerwanie z chłopakiem, pizza na wieczór filmowy, na pierwszą noc w collegeu. Była też największa na świecie pizza jako prezent urodzinowy. Tak czy owak, jeśli w stylu Gilmore Girls to koniecznie kilka sztuk. “I’ve seen you eat!”
Pamiętajcie o deserze.
Deser musi być zawsze. Ciasto, cukierki, czekoladki, lody, nie ważne! Deser to podstawa. Nawet deser sushi: oreo wasabi red hot! Albo pudding! Okej już przestaje krzyczeć i rzucać tymi wykrzyknikami, ale się podjarałam jak zawsze jedzeniem:
„Uwielbiam budyń. Ja to uwielbiam. Na kominku w domu mam miskę z Matką Boską, kieliszek wina i banknot dolarowy obok pop-tarty.”
Donuty
No więc czym to zagryźć. Wszelkie możliwe donuty, ale pamiętaj o rymowanej donatowej filozofii Lorelai:
“Good variety, good color, good goodness, good . . . Well, so the choices are there. It all comes down to what I’m in the mood for. Sprinkled or chocolate or jelly or glazed, maple or kiki or apple or, uh, raised. Little donut rhyme there. Never mind. Can I have a chocolate and a sprinkled please?”
Poza tym deser rozwiązuje problemy, szczególnie na randce. Jakby co zamawiasz kolejny deser. Tylko pamiętaj, nie rób tego w domu, sam, nigdy. To sprawdzone, to niewykonalne.
„Nie ma tu nic oprócz lodów, batoników, ciasta na ciastka i lukru z puszki. Dlaczego nie ważysz 450 funtów? – Wiem. Naukowcy nazywają to Paradoksem Lorelai”.
Spędźcie Dzień Matki jak chcecie, z matką, bez matki, wspominając matkę, będąc matką. Czerpcie inspiracje pamiętając, że ma wam być dobrze i miło. O reszcie jak Scarlett Ohara pomyślicie jutro. Cmok cmok!
A jeśli chcecie przeczytać kolejny odcinek o Gilmorównach to obserwujcie mnie na Instagramie albo na Facebooku.
Kino i Kuchnia.
ps. nie lubię tłumaczenia tytułu… totalnie!
Kino i Kuchnia