Koronczarka

Koronczarka

Koronczarka to intymny i delikatny portret miłości, portret kobiety tak delikatnej, że aż przejrzystej. 

Nazywano ją Pomme, co we francuskim oznacza jabłko, z powodu jej krągłych policzków. Miała w sobie naturalność i prostotę, której to imię może być symbolem. Ale jabłko symbolizuje też kobiecość, miłość. I właśnie o miłości Pomme jest Koronczarka.

Osiemnastoletnia Beatrice, nazywana zdrobniale Pomme (jabłuszko) mieszka z matką i pracuje jako pomoc fryzjerska. Jej koleżanka z pracy i jednocześnie najlepsza przyjaciółka przeżywa rozstanie z żonatym mężczyzną. Postanawia pomimo końca sezonu pojechać nad morze do Cabourg (Normandia). Zabiera ze sobą Pomme. 

Jak pięknie wplecione jest tu jedzenie w dojrzewanie dziewczyny. Zanim pozna smak rozkoszy cielesnych, bezkarnie wcina ciastka, lody i torty. Dopisuje jej apetyt. Niewinnie pałaszuje, nie myśli o konsekwencjach. Czy je dużo, czy mało, cieszy się samą rozkoszą jedzenia. Jest jeszcze dziewczęco zaokrąglona, ale koleżanka trochę już jej z tego powodu dogryza. 

“Pomme nagle stała się łakoma. Po raz pierwszy pojawiło się w niej coś, co miało pozór namiętności, ale namiętności bardzo dyskretnej … Uwielbiała słodycze, nadziewane cukierki, czekoladę. Ale z podobnym apetytem mogła schrupać udziec z fasolką.”

Dziewczyna jakby się tym nie przejmowała. Jest jak zagruntowane płótno, albo lustro, gotowa przyjąć wszystko, bez oceny, bez etykiety. Jest cichym obserwatorem, czy to przez niedojrzałość czy przez wstydliwą naturę. 

“Pomme była zaledwie ukończona, ale doskonale jednolita, o nadzwyczajnym ciężarze gatunkowym. Jej dusza również musiała być jędrna i mięsista.”

Pomme pozostawiona przez koleżankę dla poznanego Amerykanina, spotyka wycofanego i wychudzonego studenta. Ich usposobienie jest podobne, ale ciała przeciwnie. Ciepły kolor włosów i zaokrąglone ciało pokazuje gotowość do korzystania z życia do rozkwitu. Wychudzony o sinym kolorze skóry student, jest jak szpadel, który wykopie jej grób. 

– Cholerna nuda. – To dlaczego tu wracasz? – Dla lodów czekoladowych. 

W przepięknej scenie, kiedy po przypadkowym spotkaniu na lodach czekoladowych, próbują się odnaleźć, jest tyle pragnienia, tyle obietnicy rodzącej się miłości. Obydwoje są niedoświadczeni, subtelni i delikatni. Nieśmiali w każdym swoim geście. 

Zachwycające zdjęcia z oczywistych względów przywołujące obrazy mistrzów holenderskich i tytułową Koronczarkę. Kiedy Pomme przygotowuje kolację w hotelu zamiast obiecanego homara, na którego pieniądze przegrali w kasynie, jest żywcem wyjęta z obrazu. Kusi go nieświadomie, bardzo subtelnie owocem miłości, który znamy już z innych filmów, brzoskwinią. 

-Chcesz brzoskwinię? – Nie nie znoszę skórki. – Obiorę ci. 

Miłość się rozwija, poznają swoje ciała, mieszkają razem, poznają swoich rodziców. Francois chce dla dziewczyny jak najlepiej. Wciąż namawia ją na ambitniejsze aktywności i zajęcia. Nie spotyka to jednak zainteresowania u Pomme, bo jej jest dobrze tak jak jest, jest szczęśliwa. 

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Pomme chrupiąca jabłko staje się nieznośna dla Francois. Założył, że jest nieczuła, niewrażliwa, że wszystko jest dla niej obojętne. Kiedy na obiedzie u jego rodziców dziewczyna zadławia się ością i zostaje wystawiona za drzwi, zostaje symbolicznie wystawiona z tej rodziny, z tego związku. Krztusi się ością, jak swoim wnętrzem, szkieletem, wrażliwością, której nie umie pokazać światu.

-Jak nazywał się ten amerykański pisarz, który zadławił się ością i umarł?

Rozstają się, ona przyjmuje to wg Francois “bardzo dobrze”. Wraca do matki i przestaje interesować się życiem, jedzeniem. Jest brzydka i gruba, godna pogardy. Matka nie jest wstanie wmusić w nią nawet słodzonej herbaty. W końcu z wycieńczenia trafia do szpitala, a potem do zakładu psychiatrycznego. 

Niezwykła rola debiutującej w filmie Koronczarka, Isabelle Huppert powinna zostać zwieńczona nagrodą w Cannes. Nie ma tu banalnego melodramatu, za to hipnotyzująca kreacja, która na długo zostaje w pamięci. 

Zakończenie muszę wam podać w dwóch wersjach, ponieważ obie idealnie podsumowują książkę oraz film i nic więcej nie trzeba dodawać. Myślę nawet, że jest to jeden z tych wyjątków kiedy film jest lepszy od książki. Szczególnie ostatnia scena nawiązująca do obrazu Caspara Netschera.

“Koronczarkę należałoby ukazać w samej przejrzystości jej robótki, w czasie spędzanym pomiędzy nitkami: coś nieskończenie prostego splyneloby z jej duszy na końce palców: coś delikatniejszego niż rosa – czysta przejrzystość.” – zakończenie z książki.

“Mógłby ją minąć i nawet jej nie zauważyć”. – zakończenie z filmu. 

Koronczarka, 1977 reż. Claude Goretta | na podstawie książki Pascala Line o tym samym tytule, tłumaczenie Ewa Stocka Kalinowska

Zapraszam do obserwowania Kino i Kuchnia na facebooku i na instagramie.

Rekomendowane artykuły