Na skraju to nowa produkcja Julie Delpy, znanej najbardziej z trylogii Przed Wschodem Słońca, Przed Zachodem Słońca, Przed Północą, a także z filmu Dwa dni w Nowy Jorku.
Na Skraju to serial inteligentny, zabawny portret kobiet po czterdziestce. Cztery przyjaciółki mieszkające w Los Angeles: Justine (Julie Delpy), Anne (Elisabeth Shue), Ell (Alexia Landeau) i Yasmin (Sarah Jones) radzą sobie na swój sposób z konfliktami małżeńskimi, wychowaniem dzieci i karierą zawodową. Seriale o kobietach w średnim wieku to prawie jak kwiat paproci, próżno ich szukać. A jak są to nie da się ich oglądać, dlatego Na skraju jest takie orzeźwiające i dające nadzieję na zmiany na ekranie. Delpy nie boi się drwić z poważnych tematów, toksycznej męskości, stresu pracujących matek czy ageizmu. Jest mistrzynią w tworzeniu niezręcznych momentów w serialu/ filmie.
Cytując Giovanniego Ribisi: „Its sophistication obliterated by absurdity”
Justine jako szefowa kuchni we własnej restauracji Chez Juste, oczywiście przykuła moją uwagę najbardziej. Oprócz prowadzenia restauracji ma masę obowiązków rodzinnych i książkę kucharską do napisania.
„Nie jesteś Simone de Bouvoiur, tylko zwykłą kucharką”
Trzeba przyznać, że Justine odlatuje czasami w przepisach jak i w opisach w książce. Jak na przykład mrożący krew w żyłach przepis na pisklę przepiórcze z jeżowcem i sosem z granatu. Egzystencjalne i momentami mroczne wynurzenia w książce wywołują salwy śmiechu.
Pojawia się też coulis z mango do pulardy, czyli młoda kura (a zatem delikatne mięso) ze słodkim sosem z mango. To tak po naszemu. Szefowa ma też swoje popisowe danie wg przepisu jej ojca. Jest nim veau aux carottes (cielęcina z marchewką). A sekretem perfekcyjnego przygotowania jest masowanie mięsa przed przyprawieniem. Moment masowania przykuje i waszą uwagę, za to bohaterka delikatnie mówiąc … odleci.
„Jedz życie, zanim ono zacznie jeść ciebie.„
Są i małe tragedie, jak utrata węchu i smaku przez przeziębienie, co w postpandemicznym świecie nabiera nowego wyrazu. Wsparcie staje się atakiem na pozycję, a marchewka doprowadza do szału i łez.
„Kazałeś obrać marchewkę. Kto obiera ekologiczną marchewkę? Aromat znajduje się w skórce. Nuty drzewne, kwaskowe, cierpkie, no i konsystencja. Co to jest? To nie jest marchewka. To marchewkowe puree!”
Za to inne matki z mniejszymi talentami kulinarnymi, stają się dzięki zwykłym płatkom kukurydzianym najlepszymi mami na świecie.
Najśmieszniejszy jest odcinek z “włoską” kolacja pełną niespodzianek i właśnie tych słynnych u Delpy niezręczności. Otóż mąż Justine zaprosił na kolację kolegę, którego żona została wylizana przez Włocha (forgive my language). Ale zapracowana matka zrozumiała na opak i przygotowała włoską kolację. Panika tuż przed i zmienianie w pośpiechu dań.
I tak włoska kolacja stała się korsykańską, co miało sens, bo obie kuchnie są bardzo podobne. Pizza stała się fougasse z truflami i kozim serem, a risotto sałatką z ryżem i orzechami, a caprese – rosso et verde e mozzarella.
Z serialowego sennika: być zjedzony żywcem przez Chomejniego – twoja matka ma obsesje na punkcie gotowania. Bycie gęsią faszerowaną betonem – jak wcześniej.
I moment, w którym zaświeciły mi się oczy, czyli kiszone cytryny. Yasmin perskiego pochodzenia, Black-Persian feminist jak o sobie mówi, zostaje pierwszy raz bez syna, który wyjeżdża z ojcem. Nie umie się odnaleźć się w nowej sytuacji i z nudów zaczyna robić przetwory z cytryn. Ale co wspólnego mają cytryny z ruchem oporu, musicie sprawdzić sami. Przepis na kiszone cytryny TUTAJ.
„How’s lemons? – Confit.”
Ale to nie koniec egzotyki. Jak przystało na produkcję z wątkiem kulinarnym, musi być wielkie przyjęcie. W tym wypadku jest to przyjęcie z kuchnią marokańską, mocno przyprawioną ras el hanout.
„Czy ryby będą na czas? Bo odstawię Vatela!”
Ryby w końcu dojechały i Justine nie musiała nadziać się na szpadę, ale za to spadł deszcz. Wspaniałe potrawy posłużyły bardziej do rzucania niż do jedzenia. A imprezę ochrzczono mianem deszczowo-kuskusowej.
Potem jest komiczna historia z żenującą sesją zdjęciową i sfotoszopowaną okładką do książki. Spotkanie na targach książki, ale tego nie będę wam spoilerować. Jedyne o czym wspomnę, to menu z tej historii, czyli najlepsze chińskie kluski w bulionie, gulasz z dzika po którym wszyscy płakali, rany kuchenne przejdą delikatnie w kuchnię argentyńską, czyli locro i suflet z kozim serem… a potem… sami zobaczcie…
„Uważam, że mamy piękną rodzinę. Jesteśmy jak M&M’s albo Skittles. Na zewnątrz inni. Inna otoczka, kolor, ale w środku jesteśmy tacy sami. Pyszne, cudowne cukiereczki.”
Jak przystało na Kalifornię, przez cały serial przewijają się oczywiście wyroby z cannabis, od żelków arbuzowych po czekoladę.
Nie mam pojęcia czy serial Na Skraju przypadnie do gustu szerszej publiczności, bo jak zwykle kogo obchodzą kobiety w wieku średnim. Przecież one nie istnieją! Uważam się za target pełną gębą i i chce więcej takich produkcji. Nie samym Marvelem człowiek żyje.
Po więcej zapraszam do śledzenia Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie.
Źródła: Netflix