Lighthouse – jak jeść trawę bez zębów

Lighthouse

Lighthouse to klaustrofobiczny horror z obrzydliwie monotonnym jedzeniem, puszczaniem wiatrów i masturbacją, ale przede wszystkim z tajemnicą, która kryje się za obłędem. 

Pierwsze co przyszło mi do głowy, gdy zatrzymani w kadrze Robert Pattinson i Willem Dafoe wpatrują się w widza, to racje żywnościowe. Hold your horses girl, nie pojesz sobie i cholera wie co będzie do jedzenia. A przecież jedzenie jest takie kojące na samotność, izolację i nieokreślone stany duszy. O czym przekonaliśmy się przecież w pandemii. Może dlatego nie mogłam tego filmu obejrzeć wcześniej. Dopiero teraz bezpiecznie pląsając po łąkach i pastwiskach, na lądzie i wśród ludzi, mogłam oglądać szaleństwo dalekie od mojego.

 Co więc jedli latarnicy?

Prawie kwadratowe kadry tworzą pocztówkę z przeszłości. Wizualna uczta dla fotografa. W każdym ujęciu widziałam stare zdjęcia mórz i oceanów, rybaków, marynarzy i całego marynistycznego świata. Kiedy jednak przyszło do kolacji, zauroczenie przeszło w niepokój, bo przecież jesteś tym co jesz. Co więc jedli latarnicy pod koniec XIX wieku w Nowej Anglii?

“Should pale death with arrow dread, Make the ocean caves our bed, Though no eye of love might see, Where that shrouded grave shall be, Thou! who hear’st the surges roll, Deign to save the suppliant soul.”

Wickies (od wicks – knoty, które latarnicy przycinali w starych latarniach), jak nazywa siebie Tom (Willem Dafoe), wg podręcznika dla latarników, mieli do dyspozycji 200 funtów wieprzowiny, 100 funtów wołowiny, ryż, fasolę lub groch. W jednym z wywiadów Eggers, reżyser Lighthouse, dokładnie opisał co znajdowało się na talerzach naszych bohaterów każdego wieczoru. Każda kolacja poprzedzona była fragmentem wiersza Hymn at Parting, Lydii Sigourney z 1950 roku. Kubek z bimbrem w dłoń i czas na rozmowę i grzebanie w talerzu z gotowanymi ziemniakami, dorszem, i biszkoptem okrętowym (ship biscuit, zwany od 1883 roku „pilot bread”). 

Pilot bread

herbatnik lub krakers, „stary” dobry suchar, który jest zrobiony tylko z mąki i wody. Zwany również pilot biscuit, sea biscuit, ship biscuit, “sheet iron crackers”, “teeth dullers”, albo “worm castles” – w odniesieniu do robaków, które często znajdują się w pudłach po sucharach. Suchary są suche i mają długi okres przydatności do spożycia. Z tego też powodu jedli je marynarze i żołnierze. Aby je zmiękczyć, zanurzali je w herbacie lub kawie.

Za te przypominające pomyje talerze odpowiedzialny był stylista Gerold Schmidt. Podobno nagrano też scenę walki na jedzenie, niestety została wycięta, a mogło to być bardzo ciekawe widowisko. Może kiedyś trafi na dvd w materiałach dodatkowych, jeśli tak, kupuje w ciemno.

Mewy i pech w Lighthouse – ich skrzeczenie było słyszane z daleka, dlatego mewy oznaczały, że ląd musiał być blisko. Dlatego marynarze uważali, żeby ich nie skrzywdzić. Jednym z przekonań było to, że mewy mogą szukać zemsty i wprowadzać w błąd marynarzy, jeśli w przeszłości skrzywdzili ptaki.

Jedynym urozmaiceniem kulinarnym obłąkanych latarników były homary, na które zostawiali pułapki przy brzegu. Podobno zastawianie tych pułapek zabierało im więcej czasu, niż cokolwiek innego. Homary nie były dla nich przysmakiem, jak dla nas teraz, ale mięso było na pewno smaczniejsze niż suchy dorsz. A wszystko zalane strumieniami bimbru, który teoretycznie był zabroniony w ich pracy. W pewnym momencie nie wiesz już, czy piją czy leje deszcz.

„Why Did You Spill Your Beans?” – pyta Thomas Wake (Dafoe)

Jedno krótkie pytanie, a ciekawa historia w tle. Mogło wam umknąć, ponieważ oglądając film, skupiamy się na tłumaczeniu, czyli na zdradzeniu sekretu (tak to jest przetłumaczone), zaburzeniu dawnego porządku. Są teorie, które mówią, że zwrot ten bliski jest starożytnej Grecji, gdzie głosowano anonimowo przy pomocy czarnej i białej fasoli. A ktoś kto rozsypał fasolę, ujawnił przedwcześnie wyniki.

“Gdybym miał steak, to bym go zerżnął. – Nie podoba ci się moja kuchnia?”

Pomimo tych wszystkich obrzydliwości i mało apetycznego jedzenia, z przyjemnością obserwowałam Wiliama Dafoe jako domniemanego Posejdona, a Pattinsona jako Prometeusza, kłócących się o kuchnię jak stare dobre małżeństwo, w ich magic lantern ociekającej szaleństwem.

Soczewki Fresnela

Tego typu przypadki nie były niczym wyjątkowym w XIX wieku, kiedy to zaczęto stosować soczewki Fresnela. Zwiększały intensywność i zasięg światła latarni morskiej, ale do ich prawidłowego działania wykorzystywano płynną rtęć. Zbierały się tam wszystkie brudy, które latarnicy mieli obowiązek czyścić. Nikt nie wiedział, że ma do czynienia ze śmiertelną trucizną, podobnie jak w przypadku kapeluszników. Przykład takiego szaleństwa znajdziecie w Alicji w Krainie Czarów.

Teraz oprócz „szalonych kapeluszników” możemy do filmowych bohaterów dodać „szalonych latarników”, szukających pocieszenia w ramionach syren i bimbrze. 

Zapraszam do obserwowania Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie.

Źródło: materiały prasowe.

Lighthouse, 2019, reż. Robert Eggers

Rekomendowane artykuły