Film Poufne Lekcje Perskiego bez rzucania nam w twarz najgorszych obrazów wojny, opowiada o relacji więźnia i niemieckiego oficera, o tym do czego jesteśmy zdolni żeby przeżyć.
Czy oddasz ostatnie jedzenie za książkę?
Akcja dzieje się we Francji, 1942 roku. Młody Żyd trafia do obozu przejściowego wraz z innymi przyłapanym na próbie ucieczki do Szwajcarii. W ciężarówce z wahaniem zgadza się na wymianę, która uratuje mu życie. Za jedyne jedzenie jakie ma, dostaje podobno bezcenną książkę, unikat z opowiadaniami perskimi.
Nie na wiele przysłużyła się przehandlowana kanapka. Chwile później wszyscy zostają rozstrzelani. Wszyscy oprócz chłopaka z książką, który dzięki niej przekonał oprawców, że nie jest Żydem, tylko Persem. Żołnierze żartują, że Żyd podałby się za Chińczyka gdyby wiedział że to uratuje mu życie.
Traf chciał, że w obozie oficer Koch poszukiwał Persa. Wyznaczył nawet nagrodę, 6 puszek mięsa. Klaus Koch nie chciał być na tej wojnie. Kucharz z zawodu (mało subtelne nazwisko Koch – niem. kucharz) marzył o własnej restauracji w Teheranie i spotkaniu z bratem. Zawód wybrał z głodu. W ubogiej rodzinie, z której pochodził, jedli tylko ziemniaki i kapustę. A on marzył o pełnym brzuchu i górach jedzenia.
Tylko pilnujesz, żeby mordercy dobrze jedli.
Pierwsze spotkania więźnia i oficera są pełne zrozumiałej nieufności. A Żyd, przez dedykacje w książce, ochrzczony Reza („drogi”) dopiero zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji w której się znalazł. Za cenę życia będzie uczył niemieckiego oficera języka Farsi, którego kompletnie nie zna. Odkryje, że nie sztuką jest wymyślić słowa nieznanego języka, sztuką jest je zapamiętać, bez kartki i ołówka.
Ta niezwykła pamięć, pokaże ukazuje się najsilniej na końcu filmu Poufne Lekcje Perskiego, w scenie po wyzwoleniu, kiedy recytuje 2480 nazwisk zabitych więźniów.
Zastanawiające jest dlaczego, jeśli Koch w końcu uwierzył, że Reza jest tym za kogo się podaje, w ogóle siedział w obozie. Iran w czasie II Wojny Światowej ogłosił swoją neutralność, a najogólniej mówiąc sympatyzował z Rzeszą. Stąd obecność wielu niemieckich obywateli w Teheranie, to też tłumaczy wyjazd brata Kocha. Tych niespójności i barków jest w kilka w scenariuszu.
Nie jest to typowy film o Holokauście, choć wpisuje się w stereotyp złych Niemców i zaradnych jeńców. Oparty na powieści „Wynaleziony język” Wolfgang Kohlhaase. Film ukraińskiego z pochodzenia reżysera Vadima Perelmana, nie epatuje obrazami wojny, nie pokazuje okrucieństwa z taka siła jakiej można oczekiwać. Tak jakby reżyser bał się pokazywać okrucieństw wojny, bliżej mu do baśni, czy perskich, niekoniecznie. Dopiero końcówka nabiera rozpędu i większej głębi, bez taniej emocjonalności.
Na szczególną uwagę zasługują kreacje aktorskie głównych bohaterów i relacja miedzy nimi. Grający syna rabina z Antwerpii, Biscayart w roli Rezy śmiało może konkurować z Andrew Brodym w Pianiście. Niezwykłą postać stworzył też Lars Eidinger jako oficer i kucharz-romantyk, który z nieznanych mi powodów nie mógł kupić słownika.
Autor książki zręcznie wykorzystał metaforę wymyślenia języka, aby opisać zniszczenie innej kultury. Niekoniecznie wiarygodna historia, ale z ciekawą perspektywą, plasuje się gdzieś pomiędzy Listą Schindlera a Życie jest piękne.
A czy teraz oddalibyście książkę za jedzenie?
*W jednej scenie Koch pyta Rezę czy wie dlaczego na świńskie nogi nazywają lodową nogą i odpowiada, że dawniej z kości piszczelowych świni robiono łyżwy.
Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.