Złota kanapka Elvisa i show nie z tej ziemi

kanapka Elvisa

Nie wiele wiedziałam o Elvisie przed filmem, jeszcze mniej o Austinie Butlerze. Za to wiedziałam, czego się spodziewać po Bazie Luhrmannie (Wielki Gatsby”, „Moulin Rouge”, „Romeo i Julia”) i przyznam, że nie był to mój ulubiony reżyser. 

To co stworzyli to jest jazda karuzelą bez trzymanki. Zresztą początek filmu jasno daje nam do zrozumienia, że wchodzimy do lunaparku. A rozgrywać nas będzie z jednej strony showman Elvis z drugiej snowman (kanciarz) pułkownik Parker. 

Czy damy się oczarować i wciągnąć w tą historię bez happy endu?

Muzyka, obraz i gra Butlera to mieszanka wybuchowa. Pierwszy raz w życiu zrozumiałam o co chodziło z tym szaleństwem na koncertach za Elvisa czy the Beatles. Musiałam się powstrzymywać przed piskami i ściąganiem bielizny, takie to były emocje. Cieszę się, że nie jest to klasyczny nudny biopic, opowiadający to co wszyscy znają na pamięć, albo próbujący zrozumieć, dlaczego stało się to co się stało. To jest hołd dla muzyki, czarnej muzyki, Elvisa i kina. To jest wspaniały teledysk, pocztówka z przeszłości, list miłosny do króla.

Zgrzytający Hanks

Jedyne co mi zgrzytało momentami to Tom Hanks. Mam wrażenie, że został obsadzony żeby przyciągnąć widownię. Wbrew emploi, gra tego złego i wypada sztucznie, plastikowo. Kilka faktów tez się nie zgadza, więc nie należy traktować tego filmu jako zapis historyczny. Myślę, że Priscilla miała duży wpływ na pewne fragmenty scenariusza. 

Wszyscy wiedza jak Elvis wyglądał pod koniec życia, nie prowadził zbyt zdrowego trybu życia. Wręcz miał ogromną słabość do ciężkiego tłustego jedzenia. Wychowany na południowej kuchni, smażonych daniach, zawsze to uwielbiał. 

W filmie mignęły mi dwa kluczowe dania. Jedno bardzo wczesne, zrobione przez matkę, czyli meatloaf w formie zapiekanki (wyglądający jak pasztet). Elvis bardzo mocno kochał matkę. Ich więź była tak silna, że w dzieciństwie nazywano go maminsynkiem. Smarowała mu nawet kanapki ekstra majonezem, jakby mu ręce przyrosły. To możecie zauważyć w filmie z 1979 z Kurtem Russelem. 

A drugie słynne, a nawet kultowe pojawia się już w kadrach z Graceland. To złota kanapka króla. 

Złota kanapka Elvisa – The Fool’s Gold Loaf

Podpiecz dwie kromki chleba, a następnie posmaruj je masłem. Odwróć stroną masła w dół i posmaruj obficie masłem orzechowym, a drugą miodem. Usmaż trzy plastry boczku, aż będą chrupiące (tak na granicy spalenia), a następnie połóż je na maśle orzechowym.  Pokrój pół banana w plastry po przekątnej i połóż na wierzchu boczku.  Na wierzch połóż kromkę chleba z miodem, stroną posmarowaną masłem na zewnątrz.  Połóż kanapkę na patelnię, na której był smażony boczek i delikatnie podsmaż na złoty kolor z obu stron.

Wybaczcie, że tej kanapka Elvisa nie znajdzie się w moim menu, ale to trochę dla mnie za dużo. 

Nie można też zapomnieć o Mary Jenkins, która była jego ulubioną kucharką przez 14 lat w Graceland. Często przygotowywała mu jego ulubioną kanapką z masłem orzechowym i bananem. I niby nic, ale każda kromka musiała być usmażona na maśle, a potem jeszcze całość. W ogóle Elvis był wielkim fanem kanapek.

Elvis celebrował śniadania.

Elvis celebrował śniadania. Uwielbiał ogromne śniadania z kiełbasą, bekonem, jajkami, smażonymi ziemniakami, domowymi bułeczkami i kawą.  Bekon smażony na granicy spalenia. Zawsze mięso, mięso i mięso. Nawet kiedy był w szpitalu na ścisłej diecie kazał sobie przemycać hot dogi. 

Podobno mówił, że jedzenie to jedyna rzecz która sprawia mu przyjemność. Widząc jak bardzo był samotny, trudno mu nie uwierzyć. 

Był też przez chwilę na bardzo niebezpiecznej diecie zwanej „sleeping beauty diet”. Kiedy śpisz nie jesz, więc Elvis brał środki nasenne w dużych ilościach. Nie przyniosło to jednak efektu. 

Niezależnie od waszego stosunku do Elvisa, wg mnie powinniście zobaczyć ten film. Kanapka Elvisa możecie zostać pominięta tym razem, szczególnie jeśli jesteście na diecie. A film koniecznie w kinie, bo to dla takich filmów zostało wymyślone kino (z angielska najlepiej oddające znaczenie theatre), przedstawienie, show, po którym czujecie się jak po prawdziwym koncercie Elvisa. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach już nikomu nie uda się wzbudzić takich emocji wśród publiczności. I tak, jest kiczowato, błyszcząco i grubo od brylantyny i cekinów, ale taka to była atrakcja, tak działał i działa show biznes. Doprowadza do ekstremum emocje, gwiazdy i publiczność. 

Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+), zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.

Elvis, 2022, reż. Baz Luhrmann

Rekomendowane artykuły