Blondynka, sen o Marilyn Monroe

Blondynka

W książce „Blondynka” J.C. Oates udała się nie lada sztuka. Stworzyła neurotyczne marzenie senne Marylin Monroe, zagłębiła się w jej duszę, w jej najciemniejsze zakamarki.

Zacierała ślady faktów, mieszała je, sklejała i przekręcała. Wszystko po to, żeby znaleźć nie mit, nie seksbombę, a człowieka z krwi i kości. 

Książkę można z powodzeniem czytać nie myśląc o Marylin. Wstawiając w rolę blond aktorki anonimową postać. Ta historia pasuje do wielu kobiecych biografii z czasów świetności Hollywood. A jednak Marilyn Monroe jest jedyna w swoim rodzaju i nikomu do tej pory nie udało się rozwikłać kim była naprawdę, ta pełna sprzeczności aktorka. Najbliżej jest Oates.

„To kara być kobieta. Kobietą nie dość kochaną.”

Powieść połączona z poezją w taki sposób, że z łatwością stajemy się bohaterką. Przeżywamy w pełni jej nieszczęścia, poszukujemy miłości, ojca i walczymy z całym światem. Stajemy się jej filmowymi bohaterkami, zacieramy granice między fikcją a rzeczywistością. Uzależniamy się od leków, męskiej atencji, wymyślonej idealnej i zderzamy się z brutalną proza. 

„Chwiejna jak płomień świecy w przeciągu.”

Czy Marilyn Monroe kiedykolwiek dorosła, czy była małą dziewczynką przebraną za seksowną kobietę? Ta fatalistyczna retrospekcja prowadzi nas do znanego zakończenia, które ma nie rozwiązaną zagadkę.

„Norma Jeane wyglądała ślicznie, miło, słowem jak cukiereczek. Ciastko z kremem. Coś do polizania, nie do żucia i gryzienia. Może się nad nią zlituje?”

Gdy bawiła się w dom z Eks-Sportowcem stawała się kandydatką na włoska mamę, gotowała sosy puttanesca, carbonara, bolognese, gorgonzola. Poznawała makarony i ich nazwy, które brzmiałaby jak poezja: ravioli, penne, fetuccine, linguine, fusilli, conchigli, bucatini, tagiatelle. Gotowała z teściową przesycone czosnkiem jedzenie w nagrzanej kuchni. On karmił ją jej ulubionym deserem gotowanymi gruszkami w brandy z cynamonem i goździkami. A jej dusza Gruszeńki umierała z nudów… Mogło tak być. 

Z Dramaturgiem oczekując dziecka wgryza się w surowe krwiste steki, jakby chciała poczuć sama siebie. Mięso na kościach którym handlują mężczyźni, którym handluje Hollywood. 

„W filmowej logice estetyka ma moc etyki: bycie mniej niż piękną jest żałosne, ale dobrowolne bycie mniej niż piękną jest niemoralne.”

Czyż nasze opinie nie są tylko interpretacją osoby, jej działań. Kto może wypowiadać się, że zna drugiego, kiedy on sam siebie nie zna. Wszystko jest iluzją i jakimś wyobrażeniem nas samych o sobie i świata o nas. 

Nie wiem jaki będzie film Blondynka, ale mam zamiar podejść do niego z czułością, nie szukając Marilyn Monroe. Szukając cieni..

Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+), zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.

Blondynka, Joyce Carol Oates, Wydawnictwo Marginesy

Rekomendowane artykuły