Ci którzy myślą o miłości, twierdzą że woda ma słodki smak. Tak działa Gastrofizyka.
Okazuje się, że nastrój jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na nasze doznania kulinarne. Muszę przyznać, że po lekturze książki „Gastrofizyka, nowa wiedza o jedzeniu” inaczej patrzę na kuchnie.
Oczywiście, staram się gotować najlepiej jak umiem, ale okoliczności zaczęły być równie ważne. Bez nich mogłabym stawać na rzęsach, a doznanie nie będzie pełne. Dzięki Gastrofizyce zdacie sobie sprawę jak skomplikowanym doznaniem polisensorycznym jest wygryzienie się w soczysta brzoskwinię.
Przyjemność, którą odczuwamy jedząc jest w znacznie większym stopniu zależna od wspomnień, skojarzeń i emocji, niż od samego jedzenia. Co więcej możemy oszukać nasz mózg i z tego korzystają działy marketingu w firmach produkujących jedzenie. Ekskluzywne restauracje główkują dniami i nocami jak wpływać na klientów.
Zdawaliście sobie sprawę jak ważna jest chrupkość chipsa? Jasne, że nikt nie chce miękkiego ziemniaka, ale to jak on chrupie, z jaką siłą ma ogromne znaczenie.
Jeśli w szafce macie stare chipsy, a goście właśnie wpadli z niezapowiedziana wizytą, włączcie głośno muzykę. Nie zorientują się, dopóki nie usłyszą, że chipsy nie chrupią.
Możecie też przestać przejmować się jedzeniem teściowej i jej uwagami. Każdy z nas żyje w odrębnym i zupełnie odmiennym świecie smaków. Więc po 10 latach małżeństwa, twoje obiady, tak czy siak przejmą pierwszeństwo nad tymi od mamusi. Pod warunkiem, że przy obiedzie z filmowym dramatyzmem nie będziecie drzeć kotów. Pamiętaj, skojarzenia! To dlatego chleb z masłem i cukrem jest pyszny, bo kojarzy się z wakacjami. Dlatego wino przywiezione z wakacji w domu już tak nie smakuje.
„Rozmowa naszego mózgu z trzewiami, w której rolę mediatora pełni serce, podpowiadające nam, czy lubimy daną potrawę, czy nie. A mózg zarządza naszą reakcją emocjonalną.”
Podając włoskie potrawy postarajcie się o włoską muzykę, zobaczycie że bardziej będzie wam smakować. Światło, te wszystkie świece, ciepłe klimaty… o tak, robią robotę. Kolor talerzy, obrusów, ścian, wszystko. Już przestałam się sobie dziwić, że inny kubek mam do herbaty, inny do kawy, zbożowa też ma swój. Jajecznica to na tym czerwonym w krateczkę, bo mi się z amerykańskim dinerem kojarzy. A u mnie to bardzo dobrze skojarzenie. Lista jest długa…
Nie chcę was zanudzać przy długimi wywodami na tema Gastrofizyki, ale ta książka jest skarbnicą dla wszystkich, którzy chcą, żeby bardziej smakowało.
Jedyne do czego się czepiam w tej książce, to może za dużo Hestona Blumenthala. Niezwykle utalentowany kucharz, który wg mnie nie potrzebuje, aż tak nachalnej reklamy.
A i bardzo ważne, przestańcie pić przez słomkę, to zubaża doznania smakowe.
Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.