Jobu Tupaki i święty bajgiel – Wszystko wszędzie naraz

Wszystko wszędzie naraz

Gdyby wasza stara mogła ocalić multiversum, czyli ostra jazda bez trzymanki w filmie Wszystko wszędzie naraz.

Dawno żaden film nie zrobił na mnie większego wrażenia. Mogłam się spodziewać, że kolejna produkcja twórców ubóstwianego przeze mnie filmu Człowiek Scyzoryk (Swiss Army Man, 2016), jest szyta pod mój sposób patrzenia i opowiadania historii. 

W telegraficznym skrócie Wszystko wszędzie naraz to opowieść o miłości, akceptacji, bezsensownych wojnach i sensie życia. Historia trudnych rodzinnych relacji, o matce i córce, o nowej męskości. O świecie pełnym przemocy, z którym warto jednak walczyć miłością. Brzmi banalnie? Tylko w opisie. Strona wizualna mieszająca gatunki filmowe, stylistykę, zwala z nóg. A w treści chińskie małżeństwo prowadzące pralnie w jakimś amerykańskim mieście, ma problemy z komunikacją. Nie akceptują seksualności swojej córki i muszą najzwyczajniej w świecie rozliczyć podatki. Jeszcze większy banał. Myślałby kto, nic podobnego. 

Każda rola w tym filmie zapada w pamięć. Od typowej urzędniczki, ale z krwiożerczym odpowiednikiem w alfa świecie, Deirdre (Jamie Lee Curtis), przez dziadka, ojca Wymonda (Ke Huy Quan), córkę (Stephanie Hsu) i matkę (Michelle Yeoh). To co robi w filmie Michelle Yeoh, przekracza moje wyobrażenie na temat 60 letnich kobiet. 

„Nawet to ciastko może być kung fu”

Jak w poprzednim filmie Danielów (Dan Kwan, Daniel Scheinert), absurd miesza się z ważnymi tematami. Jing i jang, dobro i zło, bajgiel i googly eyes, wszystko to działa na zasadzie przeciwieństw. Równowaga i chaos, zanurzone w multiversum, w cytatach filmowych, w zapożyczeniach (Racaccoonie zamiast Ratatuja mistrz!). A swoją drogą, wiecie skąd się wzięły googly eyes? Znajdźcie sobie w odmętach internetu komiks Barney Google and Snuffy Smith. To właśnie Barney zapoczątkował ten zabawny trend. A Waymond w filmie podążał za francuskim artystą Do Benracassa i “eyebombingiem”, czyli przyklejaniem oczu w przestrzeni miejskiej. 

Bagel with Everything On It

Wszystko wszędzie na raz można interpretować na milion sposobów, ale dla mnie oczywiście najważniejszy jest … bajgiel! Jobu Tupaki i święty bajgiel, reprezentant chaosu i bezsensu, ma w sobie absurdalną całą prawdę. A mianowicie, że nic nie ma znaczenia i tym podobne nihilistyczne ciągoty, z jednej strony. A z drugiej, że kiedy tracimy nadzieję i zmierzamy w otchłań, mogą nas uratować tylko więzi. 

“All my hopes and dreams. My old report cards, every breed of dog, every last personal ad on Craigslist, sesame, poppy seed, salt, and it collapsed in on itself, because you see when you really put everything on a bagel, it becomes this. The truth. Nothing matters.”

Sam pomysł z bajglem był żartem, który wpadł do głowy twórcom podczas pisania scenariusza. Jak się później okazało, stał się źródłem teorii ocierających się o istnienie wszechświata jako bajgla. A dokładniej chodzi o promień Schwarzschilda. Jest to obliczenie, które można wykonać dla dowolnego obiektu we wszechświecie. Który po skompresowaniu do tego promienia stanie się czarną dziurą. I tak buła z dziurą stała się czarną dziurą. 

„Another year, pretending we know what we’re doing, but really we’re just going around in circles.”

Nie wiem czy jesteście wyznawcami bajgla ze wszystkim, czy straciliście sens w życiu, może macie kryzys wieku średniego jak ja (czas na porsche). Jednak mnie scena kiedy Michele You pozwala w końcu córce odejść, żeby ją jednak uratować, powaliła mnie na łopatki. 

Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+, AppleTV), zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.

Wszystko wszędzie naraz, 2022, reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert

Rekomendowane artykuły