Serial I tak po prostu (And Just Like That) jest kontynuacją popularnego amerykańskiego serialu telewizyjnego „Seks w wielkim mieście” (ang. „Sex and the City”). Czy też będzie kultowy?
I tak po prostu włączyłam w końcu serial, który jest kontynuacją kultowego dla niektórych serialu “Seks w wielkim mieście”. Starałam się wejść w tą uprzywilejowaną bańkę, kobiet na szpilkach, w tiulach, z mnóstwem czasu, seksownymi znajomymi, sąsiadkami, ale oprócz nasycenia oczu modnymi ciuchami i wnętrzami, nie dostałam nic więcej.
Choć jeszcze 50tki nie mam, to w jakiś sposób chciałam z nimi sympatyzować, ale niestety cała ta nowomowa, nowoczesność w domu i zagrodzie, wyglądają w ich wykonaniu jak pastisz. Nie wspominając o kuriozalnej scenie z Bigiem. Ni to żart, ni to obyczajówka. Zgrzytałam zębami i krzywiłam się do ekranu. Sposób w jaki Miranda radzi sobie z alkoholizmem… nie róbmy takich rzeczy. Błagam!
“Pamiętam jak trzymałaś swetry w piekarniku.”
Carrie wyzwolona, śmiała reprezentantka lat 90, pisząca o seksie i związkach, teraz reprezentuje zwały pruderii i świętoszkowatości. Najlepiej w serialu wypada Chez (Sara Ramírez, niebinarny aktor), niebinarny podcaster i komik. Carrie, Miranda, Charlotte może czas zejść na ziemię. Może dlatego Samantha nie bierze w tym udziału..?
Tak jak kiedyś, Seks w wielkim mieście był uznawany za postępowy i wytyczający zachowania i trendy, tak I tak po prostu sieje cringe. Pokazuje zacofanie 50 latek i ich starania na siłę, żeby nadal być cool. Nie bądź wiedźmą, nagrywaj podcast, noś dziwne ciuchy, a czas ledwo cię muśnie swoim szponem.
Zwrot “przez żołądek do serca” działa też w drugą stronę. Mało jedzenia, mało doznań i mało seksu w wielkim mieście. Gorące ciacha mają zastąpić ciepłe buły? Anthony w tzw. międzyczasie, czyli podczas pandemii, otworzył piekarnię, której głównym atutem są seksowni, umięśnieni dostawcy. Czasem dostarczają też kobiety i ich wielkie bagietki do domu. Miranda z mężem mają swój nudny rytuał film i lody z różnymi posypkami. A reszta .. znowu sushi, znowu brownie… candy bar na oni micwa… lekkich ciarek dostałam przy chałce na zakwasie. Pożar został ugaszony zwykłą chałką do kompletu, bo przecież jest hipsterski trans rabin (Hari Nef).
“Jest tylko zakwasem, kto wie co z niej wyrośnie”
Z jednej strony zakaz dla białych bogatych kobiet wypisujących tylko checki, a z drugiej przyjeżdża bogata nie biała i zamawia wypasione tacos bronco. W scenariuszu jest tyle miejsca na pokazanie trochę więcej normalnego życia, a nie tylko bogatych pań po 50 z chmury, że aż boli. Patrząc na ten serial mam wrażenie jakby Nowy Jork stał się jakąś krainą z baśni. Wymyślone miasto, wymyślone postacie, nie mające odniesienia w prawdziwym życiu.
Będę to powtarzać do znudzenia, słabe jedzenie w serialu/filmie, równa się słaby seks, równa się słaby scenariusz.
Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+, AppleTV), zapraszam do zapisania się na mój NEWSLETTER (ekskluzywne treści), obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.