„Musimy porozmawiać o Kevinie” w reżyserii Lynne Ramsay, oparty na powieści o tym samym tytule autorstwa Lionela Shrivery’ego, to retrospekcja tragedii w szkole i tragicznej relacji matki i syna.
Można w prosty sposób wyjść od najstarszego filmowego narzędzia imitującego krew, czyli od ketchupu i snuć tę opowieść w najprostszych skojarzeniach. Nie byłaby to jednak prawda. Po pierwsze, pierwszy był sos czekoladowy, po drugie drylowanie wiśni bardziej oddaje atmosferę mordu.
Eva: You don’t look happy. Kevin: Have I ever?
Niepokojąca scena La Tomatiny (walki na pomidory) w Hiszpanii, w której Eva (Tilda Swinton) daje się ponieść sytuacji, zabawie i emocjom tłumu, symbolicznie tonie w gęstym sosie pomidorowym na ulicy. Sama zdecydowała się na tą upojną pomidorową walkę, beztroskę i lekkość. To wszystko odebrało jej macierzyństwo. Eva nie umie się odnaleźć w roli matki, nawiązanie więzi z synem staje się najtrudniejszą podróżą w jej życiu. A coś co powinno kojarzyć się z miłością, staje się koszmarem.
Jedzenie w filmie wybrzmiewa wielokrotnie w nieoczywistych sytuacjach. Scena kiedy Eva chowa się w sklepie za półkami z zupą pomidorową staje się jej wyrzutem sumienia. Podwójnym symbolem silnego pragnienia innego życia, przez które doszło strasznej krwawej tragedii.
Zachowanie Kevina (Rock Duer jako dziecko, Jasper Newell jako młody chłopiec i Ezra Miller jako nastolatek) jest zwielokrotnieniem jej niechęci do niego od chwili poczęcia, karą za to że nie chciała wtedy zostać matką. Drugie dziecko, z jej wyboru (tym razem mąż Franklin (John C. Reilly) nie ma prawa głosu) jest już traktowane inaczej. Z większą czułością i atencją z jej strony.
Tomatina to hiszpańska fiesta (święto) organizowana corocznie w miejscowości Buñol w Hiszpanii. Głównym elementem tego wydarzenia jest ogromna, masowa walka na ulicach z użyciem pomidorów. Tomatina odbywa się zazwyczaj w ostatnią środę sierpnia i jest częścią większego festiwalu obchodzonego w Buñol.
Jedzenie w filmie „Musimy porozmawiać o Kevinie” to walka kolorów. Ta intensywna czerwień pomidorów, dżemów i krwi, kontrastuje ze słonecznymi kolorami ubrań Evy, z pieczywem, jasnym wnętrzem domu, jajkami, blatami w kuchni, blondwłosą siostrą. Ten słoneczny kolor ma swoje skazy, jak w scenie z jajkami, które rozbiła w sklepie matka jednej z ofiar. Eva mimo wszystko zabiera je do domu, robi z nich jajecznicę i zjada, cierpliwie wydłubując skorupki w ramach pokuty.
Pommo d’oro – złote jabłko
Ten dramat dzieje się w trzech kolorach, czerwonym, żółtym i niebieskim. Czerwień jest tym co się wylało, płynące strumienie sosu pomidorowego na hiszpańskiej ulicy, wypływający dżem z kanapki, ketchup na podłodze, farba na fasadzie domu, czy czerwone wino. Żółty nadaje blasku, rozpromienia i ogrzewa. Kontrastuje i wydobywa intensywność emocji wypływających ze scen “czerwonych”. Żółty to kolory ubrań Evy, blond włosy córki, ściany domu, blaty w kuchni, kromki chleba, jajecznica i rozbite jajka. Niebieski zarezerwowany jest dla Kevina. Zimny, psychopatyczny, zamknięty w sobie. Od najmłodszych lat demonstrujący swoją cichą agresję, jak w scenie po stracie oka przez Celię. Eva wie, że to wina Kevina. Kiedy ona kłamie i mówi, że mu dziękuje za to jak się zachował w stosunku do siostry, Kevin obiera powoli owoc liczi. Biały i delikatny w środku, bardzo przypominający gałkę oczną. Drwiąc z jej zakłamania, udawanej matczynej miłości do niego.
Ciekawie wybrzmiewa w tym wszystkim scena wspólnego minigolfa Kevina i Evy. Kiedy Eva spontanicznie i szczerze komentuje grupę otyłych ludzi. Zimna i posągowa Ewa pozwala sobie na okazanie emocji, szorstki komentarz.
„Whenever I see fat people, they’re always eating. Don’t give me any of this… 'slow metabolism, it’s my glands’ crap.”
Łapie ją na każdym oszustwie. Jedyne jej prawdziwe zachowanie, to rzucenie w nerwach nim o łóżko, za złośliwe sranie, kiedy złamał sobie rękę. Tylko wtedy pokazała swoją złość. Obydwoje wiedzą, że ona kłamie, nigdy nie chciała dziecka, nie była wstanie znieść jego krzyków. Wolała zagłuszać go hałasem młotów pneumatycznych. Stąd jej całkowicie uległa postawa po masakrze, za którą się obwiniała. Jej oziębłość i nieumiejętność pokochania pierwszego dziecka doprowadziła wg niej do masakry.
„Mamusia była kiedyś szczęśliwa! Teraz mama budzi się codziennie i żałuje, że nie jest we Francji!”
Kevin przez cały film w zasadzie nie je. Wykorzystuje jedzenie do torturowania matki, sypiąc sól na kanapki, rzucając jedzeniem o szafki i na stoły. Odmawia naturalnego matczynego daru, troski, jakim jest karmienie. Na wspólnej kolacji z matką nic nie je tylko lepi kulki z chleba, bo przed wyjściem zjada pieczonego kurczaka. Biorąc go w całości i zjadając jak zwierze, znowu drażni się z matką. Nie przepuści najmniejszej okazji, żeby zrobić jej na złość. Kolorowe płatki śniadaniowe rozgniata na blacie stołu, miażdżąc ten symbol szczęśliwego dzieciństwa w pył. Tęcza przed burzą nie wróży niczego dobrego.
Trudne pytania postawione w filmie pozostają bez odpowiedzi, ale zmuszają do patrzenia na macierzyństwo z innej strony. To nie tylko gigantyczna radość, słoneczne poranki i słodycz maleństwa. To też czasem ogromny problem z akceptacją, trudności z nawiązaniem więzi, wychowaniem. Wszystko to zderza się z pytaniem, na co jako rodzice mamy wpływ, za co ponosimy winę, a za co nie.
Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+, AppleTV, SkyShowtime), zapraszam do zapisania się na mój NEWSLETTER (ekskluzywne treści), obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.