Serial kulinarny The Bear drugim sezonem przypieczętowuje swoje mistrzostwo. Kolejny sezon jest jeszcze lepszy.
Dałam się nabrać na sielankę pierwszych odcinków drugiego sezonu serialu kulinarnego The Bear, żeby potem wpaść w gęsty i lepki rodzinny dramat.To niewiarygodne jak łatwo przychodzi nam odcinanie się od swoich emocji, kiedy zaczynają nas przytłaczać. Zamrażamy się jak bohaterowie serialu The Bear, Carmy i Sydney. Obydwoje po ciężkich przejściach, dzieci rodziców z problemem alkoholowym, odcięci od swoich wrażliwych miejsc. Po swojemu uczą się jak okazywać troskę o innych, najczęściej przez gotowanie. Sezon drugi serialu kulinarnego The Bear rozmraża się i troszczy.
Zmieniają wszystko, burzą ściany, albo same padają, testują jedzenie, nerwy, bliskich i tworzą z kanapkowni, restaurację aspirująca do gwiazd. Koszty piętrzą się z każdą opadającą ścianą, ratunkiem jest kasa wujka Jimmy’ego (Oliver Platt).
Pozornie the Bear się rozpada, każdy z bohaterów musi wykonać misję, rozliczyć się z duchami, doszkolić. Tina i Ebra zostają wysłani do szkoły kulinarnej. Tina dostaje skrzydeł, Ebra wprost przeciwnie. Marcus ma rozwijać swój talent w Kopenhadze. Odtwarza ścieżki Carmy’ego, śpi na łodzi, karmi niewidzialnego kota i podziwia najpiękniejsze miasto jakie widział. Bijąc się jednocześnie ze strachem o obłożnie chorą mamą.
“Sometimes I look like February”
Richie poleruje widelce, jak będzie miał szczęście przejdzie na łyżki. Staż w trzygwiazdkowej restauracji wydaje się być dla niego koszmarem, zemstą Carmy’ego i sposobem na pozbyciem się go z knajpy. Jego misja staje się jednak największą przemianą w tym sezonie, odkryciem, że jest świetny w kontaktach z ludźmi. Pomoc, „służenie” na najwyższym poziomie staje się jego credo. Zaczyna czerpać z tego prawdziwą przyjemność. Na zaczynanie wszystkiego od nowa nigdy nie jest za późno, nawet w wieku 45 lat, a powtarzalność jest kluczem do sukcesu, nie tylko przy wycieraniu widelców. Na koniec poznaje słynną szefową Terry (Olivia Colman), która z szacunku i przywiązania do swojej pracy, lubi zaczynać dzień od żmudnego obierania pieczarek. Traktuje to jak “dobrze spędzony czas”.
Olivia Colman spędziła na planie serialu kulinarnego The Bear całe dwanaście godzin.
Wraz z nową wizją restauracji, kiełkuje nowy Berzatto. Sugar (Abby Elliott) jest w ciąży. Tymczasem ekipa remontuje, a szefowie pracują nad menu, które zapewni im gwiazdkę Michelin, o której marzy Sydney (Ayo Edebiri). Po nieudanych próbach stworzenia czegoś nowego (marynowane radicchio, podpalany grapefruit ze szczyptą chili), wyrusza na poszukiwania nowych smaków i pomysłów. Przemierza Chicago od knajpy do knajpy, ale nie widać, żeby sprawiało jej to przyjemność. Zamykające się restauracje i ciężar związany z otwarciem swojej, przytłaczają coraz bardziej. Przełom następuje przy deserze lodowym i wspomnieniach o mamie.
Ten sezon w całości oddaje się dbaniu o innych. Troska, ta wypowiedziana i niewypowiedziana rezonuje w każdej scenie. Zderza ze sobą tych którzy umieją pokazać, że dbają o innych i tych którzy kompletnie nie radzą sobie z emocjami i ich wyrażaniem.
Na drzwiach wisi czosnek. Nie nawiązuj kontaktu wzrokowego.
Poznajemy też rodzinę Berzatto, pełne spektrum toksycznej miłości. Miłości, która zaraża kolejne pokolenia, bo ani Michael ani wrażliwy Carmy nie wyszli bez szwanku. Empatyczne, miłe i przyjacielskie misie, są też agresywne i mocno przeżywają żałobę. Dowiadujemy się, dlaczego Natalie nazywają Sugar, ale nikt nie wie skąd co roku na świątecznej kolacji siedem ryb. Jest to do tego stopnia ważne, że zapiekanka z tuńczykiem, którą przynosi Pete (mąż Natalie) ląduje za drzwiami.
Liczy się każda sekunda
Katoliccy Włosi podobnie jak Polacy, w wigilię świąt Bożego Narodzenia poszczą, stąd dominują potrawy z ryb. We włosko-amerykańskiej kulturze biblijne źródło siedmiu ryb już się zatarło, ale Steven (John Mulaney) przyjaciel kuzynki Michelle (Sarah Paulson) w swojej modlitwie bez ładu i składu, odnajduje instynktownie sens świąt i wspólnego spotkania. Piękna i prawdziwa modlitwa nie zatrzymuje jednak nadchodzącej katastrofy. Chaos, obelgi, latające łyżki i widelce (tajemniczy wujek Lee – świetny Bob Odenkirk), któż z nas nie zna rodzinnych spotkań pełnych kłótni. W rodzinie Berzatto nie ma na to już skali.
Sam jesteś jak krakers (serial kulinarny The Bear)
Carmy uważa, że nie zasługuje na rozrywkę i coś dobrego w życiu. Nie wie co to zabawa. Związki uważa za stratę czasu, bo potem dręczą go w pracy wyrzuty sumienia. Nawet kiedy przychodzi do niego w tak czystej i prostej postaci jak koleżanka sprzed lat Claire (Molly Gordon), którą nomen omen spotyka przy lodówkach w sklepie, kiedy kupuje glace de veau.
Claire: Przygotowujesz deser? Carmy: Tak na bulionie cielęcym. Claire: Z lodami? Carmy: Świetny pomysł.
Coś co powinno kojarzyć się przyjemnością, lody, zderzone z mięsnym bulionem, już sugerują niedopasowanie. Sabotaż jest nieuchronny. Carmy sabotuje wszystko, ukochana osobę i bardzo dobry start restauracji, spędzając wieczór zatrzaśnięty w lodówce. Przez lata będąc prawdopodobnie jedynym, który starał się zamrażać ogień matki, zamknął się w swojej wewnętrznej lodówce. Nie otworzył się na doświadczenia z zewnątrz, jak radzi kolega z kopenhaskiej restauracji. Kto wie, czy właśnie chłód nie uratował go przed jeszcze większa dramą w stylu Donny (niezwykła Jamie Lee Curtis), do której jest tak podobny. Lodówka symbolizuje stan w jakim był do tej pory. Zdystansowany, fizycznie obecny, ale duchem wszystkie przygotowania były dla niego gdzieś obok. Pretensje Sydney o pełną koncentrację były słuszne, a praca w zespole powinna być priorytetem. Obydwoje uczą się jak to robić, jak gasić pożary i mieć sprawny system przeciwpożarowy w restauracji i w relacjach w zespole. Nie bez powodu oblewają test za pierwszym razem. Kluczem jest powtarzalność, nawet jeśli jak Sydney nie jesteśmy pewni, czy damy radę powtórzyć to jeszcze raz, po ewentualnym upadku.
Nie patrz jak jem (serial kulinarny The Bear)
Sydney również zmaga się ze swoimi demonami. Traci przyjemność z tego co robi. Zawiesza sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Ciężar ambicji i strach przed niepowodzeniem jest tak ogromny, że doprowadza ją do torsji. Chwilę oddechu i przyjemności łapie, kiedy proponuje ciężarnej i głodnej Sugar przygotowanie omletu, który jest najbardziej emocjonalnym daniem w tym sezonie. Hołdem dla wszystkich szefów kuchni. Obok banana w czekoladzie, którego Richie przygotował dla wujka Jimmiego, pamiętającego opowieść o jego ojcu podczas świąt.
Matko zwycięstwa módl się za nami (serial kulinarny The Bear)
Twórcom serialu kulinarnego w niewiarygodny sposób udało się przedstawić napięcie i stres towarzyszący otwarciu restauracji. Nie pomaga nawet popijamy przez wszystkich Pepto-Bismol (środek na nudności, zgagę i inne problemy żołądkowe). Odcinek świąteczny, godzinny w którym poznajemy rodzinę Berzatto jest tak trudny do oglądania, że kilkakrotnie musiałam zatrzymywać i wyjść odetchnąć. Chaos, szaleństwo, problemy alkoholowe, niewypowiedziane żale, problemy psychiczne, a wszystko to w „najpiękniejszy” dzień w roku. Dzień w którym je się najsmaczniejsze potrawy, który powinien ociekać miłością, dobrem i spokojem. Rodzina może być twoją siłą i oparciem, ale może też być przekleństwem, z którego ciężko się wyzwolić.
Jeśli jeszcze czujecie niedosyt, to zapraszam do posta tylko o jedzeniu w drugim sezonie The Bear.
Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+, AppleTV, SkyShowtime), zapraszam do zapisania się na mój NEWSLETTER (ekskluzywne treści), obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.
Serial kulinarny The Bear sezon 2