Kariera z głodu Nikodema Dyzmy

Kariera Nikodema Dyzmy

Kariera Nikodema Dyzmy zaczęła się z głodu, tworząc z głównego bohatera bezwzględnego i cynicznego karierowicza.

Skoro ostatnio zawędrowałam do krainy Dołęgi-Mostowicza przy okazji filmu Znachor, to nie mogłam sobie tak pysznej lektury i seansu odmówić jak Kariera Nikodema Dyzmy. 

Kariera Nikodema Dyzmy była dla Mostowicza zemstą na sanacji między innymi za pobicie. Choć zarzekał się, żeby tego tak nie czytać. Stworzył 1931 roku satyryczny portret ówczesnej Polski, zyskując ogromną sławę i zarabiając bajońskie sumy. Powieść początkowo ukazywała się w odcinka w gazecie “ABC”. Jego fenomenalny zmysł obserwacji zaowocował smakowitymi opisami zimnego garmażu II RP. Sałaty, pasztety, kiełbasy i lejąca się szerokim strumieniem wódka, tak istotne elementy ówczesnego krajobrazu stołów. Są to też czasy gigantycznych dysproporcji społecznych. Kiedy elity bawią się w najlepszych lokalach Warszawy, jedząc po francusku, reszta ledwo ma co do garnka włożyć. 

“Buchnął mu w twarz zaduch ciasnej izby, łączący w sobie drażniący aromat przypieczonej cebuli, spalonego tłuszczu i woń suszących się pieluszek.”

W filmie “Nikodem Dyzma” z 1956 w reżyserii Jana Rybkowskiego, Adolf Dymsza grający Nikosia, urywa nos za dostawcą kiełbasy. Kupuje na sztuki grandpriksy (papierosy Grand Prix) i próbuje zwędzić jedzenie. Roman Wilhelmi w serialu “Kariera Nikodema Dyzmy” z 1980 roku tego samego reżysera, z trudem przełyka ślinę patrząc jak współlokatorzy zajadają się mięsiwem. 

“ (…) przyglądanie się ich jedzeniu, było ponad jego siły. Przecie sam już drugi dzień nic nie miał w ustach poza papierosami, na które chował ostatnie grosze. Przechodząc obok wędliniarni, skąd zalatywał go nęcący zapach kiełbas, wstrzymywał oddech. Starał się odwracać głowę od okien sklepów spożywczych, (…)”

Dyzma prosty człowiek z prowincji przyjeżdża do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Gra na mandolinie, stara się o pracę jako fordanser, niestety bezskutecznie. Traf chce, że wpada mu w ręce zaproszenie na bal do Hotelu Europejski, u samego premiera. Europejski uchodził wtedy obok Brystolu, za jeden z najbardziej luksusowych lokali. Jest tak głodny i zdesperowany, że stawia wszystko na jedną kartę. W końcu ma frak, który już miał sprzedać żeby przeżyć, więc może się udać. Kiedy speszony znajduje się już w środku, wśród warszawskich elit, zaczyna się przyglądać jak zachowują się inni. Co nie jest łatwe, bo stoły uginają się od tak wykwintnego jedzenia, że z trudem powstrzymuje się przed rzuceniem się bez opamiętania. Przyjęcie a la fourchette, czyli na stojąco bez ustalonych z góry miejsc za stołem znacznie ułatwiło mu odnalezienie się w sytuacji. 

“Zauważył, że dokoła kilku stołów panowie i panie jedzą, stojąc z talerzykami w ręku, lub siedzą przy małych stolikach. Postanowił opanować głód o tyle, żeby uważać, jak zachowują się inni. Rozejrzał się po stole zastawionym półmiskami z jadłem, jakiego jeszcze nie widział. Najchętniej chwycił by któryś z tych półmisków i zjadł jego zawartość gdzieś w kącie.

Trzymał się jednak na wodzy, obserwował. Wreszcie się zdecydował i począł szukać

oczyma talerzy. Gdy znalazł i widelec, nałożył sobie dużo jakiejś sałaty i kawał pasztetu. Usta miał pełne śliny. Nie mógł wprost oczu oderwać od talerza. Nagle, odwróciwszy się, aby upatrzyć sobie ustronniejsze miejsce, uczuł dość silne uderzenie w łokieć. Talerz, wytrącony z ręki, trzasnął o podłogę.”

Cytuję cały fragment z książki, gdyż jest to kluczowe wydarzenie w życiu Nikodema. Od tego momentu wszystko się zmieni. Zacznie się kariera z głodu, kariera oszałamiająca nawet dla samego zamieszanego. Dyzma bowiem, nie był człowiekiem zahukanym, a dokładając do tego stracony talerz sałaty, musiał wybuchnąć. Furię skierował na niejakiego Terkowskiego, który wytrącił mu jedzenie. Nie wiedział jednak, że swoim zachowaniem wzbudzi taką sympatię wśród gości. 

“Terkowski to głupstwo, ale szkoda sałaty.”

Na stole w Europejskim mogły się znaleźć tartinki, sałatki, zimne mięsa, galatyny z drobiu, pasztety z dziczyzny, auszpiki, majonezy z ryb, chaud-froid z dziczyzny, torty i owoce. 

A wszystko to suto zapijane wódką i koniakami. “No to lu!” Na zachowanej z 1935 roku karcie menu możemy znaleźć: prosię pieczone z kaszą czarną, pularda w potrawie z ryżem, zapiekane flaczki, sznycel ministerialny z zieloną sałatą, cynadry a la Turbigo oraz kawior ziarnisty. 

“Na śniadanie obiad, na obiad trzy obiady.”

Dyzma człowiek kameleon, ze wspaniałą pamięcią i talentem aktorskim niesiony kolejnymi splotami wydarzeń piął się po szczeblach kariery. Jego “kolorowy styl” brany był za ekstrawagancję, a nie brak ogłady i wykształcenia. Wracał jednak do wyszynków z przeszłości, gdzie u Icka oblewał swoje niespodziewane bogactwo, zagryzając zimnym kotletem wieprzowym i ogórkiem kiszonym. A na wynos kilo kiełbasy i butelka wódki.

“Pan to jestem ja. Rozumie osoba?”

Tak też odżywiała się większość obywateli. Bułka z serdelkiem i ogórkiem kiszony w “restauracji pod krzywą latarnią”. Jak Dymsza i Modrzyńska na tekturkach siedząc na murku. Oprócz serdelków jedzono blutwurszty (niem. kaszanka) maczane w musztardzie, piklingi (niem. śledzie), kapustę ze skwarkami, golonkę z grochem. W wersji filmowej w jednej ze scen Dyzma trafia z Zulą na targ gdzie starsza kobieta sprzedaje z kosza bajgiełki. Chodzi o coś zbliżonego do bajgla (obwarzanki z gotowanego ciasta), ale z wyglądu bardziej przypominają precle. 

„Ten jak zaczął czarować przy zupie, tak dojechał do pieczystego.”

Wilhelmi w serialu wciąga kiełbasę popijając piwem w barze u Bukieta. Nie wiem, czy celowo zmieniono nazwę, ale w przedwojennej Warszawie słynna była restauracja “Pod Bukietem” założona przez Zrzeszenie Pracowników Gastronomicznych. Trzeba pamiętać, że ówczesny obywatel RP nie wyobrażał sobie dnia bez mięsa czy wędliny. Jadano więc przynajmniej raz dziennie wyroby wędliniarskie i golonki. 

Tymczasem przyjaciel Dyzmy w filmie, Gabryś marzy o indyku z borówkami i zupie neapolitańskiej z kluseczkami. Przepis na zupę znajdziemy oczywiście u słynnej Lucyny Ćwierczakiewiczowej (Kuchnia polska w przepisach Lucyny Ćwierczakiewiczowej). Zupa jest z parmezanu, śmietany, jajek i masła, więc nie dziwne, że śni się po nocach. A podają ją “w najwytworniejszych restauracjach francuskich i włoskich”.

W dwudziestoleciu międzywojennym bardzo popularne były również przyjęcia brydżowe, co widzimy również u Mostowicza i w ekranizacjach. Prasa kobieca podpowiadała, żeby nie wysilać się na specjalny dobór potraw, gdyż gracze zaaferowani nie docenią smaków. Najlepsze były tartinki, lekkie kanapki, drobne ciasteczka, galaretki, sałatki i kompoty z surowych owoców. 

„Jezus Maria! Olieander!”

Jeszcze dwa słowa o baletach. Dymsza bawi się w bliżej nieokreślonym barze Gigolo, kiedy Wilhelmi podziwia tańczącego i śpiewającego Łazukę w słynnej restauracji Oaza. Zajadając oczywiście zimny garmaż i popijając Martellem. “Pito wyłącznie najlepsze francuskie koniaki i to tak szybko, jak gdyby przyjęcie odbywało się w czasie postoju pociągu na dworcu kolejowym.” Międzywojenna Polska była ogarnięta szaleństwem balów i przyjęć. Wymagało to bycia w nieustannym ruchu. Porzucono XIX wieczne posiadówki w salonach, na rzecz kawiarni, restauracji i dancingów. A im wyższa ranga lokalu tym więcej było dań kuchni francuskiej. Podobno Józef Węgrzyn (Trędowata, Znachor) w Hotelu Europejskim “gdy mu przyniesiono zamówionego karczocha (..) zawołał: Jezus Maria! Olieander!”

Na wsi jadano raczej tradycyjnie, co również tyczyło się majątków ziemskich, takich jak Komorowo, które tak chwalił sobie Dyzma za dobre i sute jedzenie. Jak na przykład jajecznica z dziesięciu jaj na szynce, którą sobie zażyczył. Jedzono dużo i bez końca. “Żywioł żarcia” jak pisał Gombrowicz trwał na każdym dworze. 

“Na stole przygotowane było śniadanie, o którym dotychczas nie pomyślał. Teraz poczuł ostry głód. Kawa była już zimna i cukier nie chciał w niej się rozpuścić. Wyjął z kredensu karafkę z wódką, na talerz nałożył dużo szynki, kiełbasy, cielęciny i zabrał się do jedzenia. Widocznie było mi pisane zostać wielkim panem – odezwał się głośno przy trzecim kieliszku. Pańskie zdrowie, panie prezesie!”

Pomimo, że w gruncie rzeczy o tym samy, film i serial różnią się od siebie znacząco. Film jest bardziej komediowy i mało oddający ducha książki. Nie mówiąc już o moralizatorskim zakończeniu. Serial trzyma się wiernie książki, aczkolwiek jest kilka scen dodanych. 

“Jak człowiek głodny, to dawaj, lu! Ale premier..? Ja jestem uczciwy człowiek.”

Z ciekawostek w wersji filmowej możecie zobaczyć kilka znanych twarzy na samym początku kariery. W roli kamerdynera Kunickiego wystąpił Stanisław Bareja, boya hotelowego zagrał Roman Polański, tłumacza Leon Niemczyk. 

Ta straszno-śmieszna historia awansu społecznego pełna humoru, satyrycznych obserwacji, dotyka też hipokryzji społeczeństwa, ludzkiej chciwości, ambicji i dążenia do sukcesu za wszelką cenę. Sukces nie idzie w parze z moralnością, a Dyzma staje się manipulatorem, który nie cofnie się przed niczym, aby utrzymać swoją pozycję. Kariera Nikodema Dyzmy stała się symbolem cynizmu i braku uczciwości w polityce i społeczeństwie.

Bądź miła. Bądź miły 🙂 Postaw mi kawę na buycoffee.to

Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+, AppleTV, SkyShowtime), zapraszam do zapisania się na mój NEWSLETTER (ekskluzywne treści), obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.

Rekomendowane artykuły