KARMEL

Karmel

Karmel to może nie jest  najlepszy film na początek bloga o kinie i kuchni, ale właśnie ten film w ten szczególny dzień zainspirował mnie do jego powstania. A jako kobieta czynu, co wymyślę, to muszę zrobić.

Słodycz, ciepłe kolory, rozpływałam się na filmie i nad garnkiem. Uważając żeby tylko nie przypalić, bo wtedy czar pryśnie i cała słodycz przemieni się w gorycz. Jak w życiu, jak w filmie… subtelności niuanse, smaki życia. Nie chcę być recenzentką filmową, a tym bardziej krytykiem. Fakty związane z tym filmem i kolejnymi bez problemu znajdziecie w internecie. A ja zajmę się tym co te dwie z pozoru odległe dziedziny mają ze sobą wspólnego.

Nie będę ukrywać, że nie znosiłam gotować, nie cierpiałam kuchni.

Pomaganie mamie w kuchni było dla mnie największą karą. O wiele ciekawiej było pomagać tacie przy prostym majsterkowaniu, czy chociażby w ogrodzie. Nic nie pomagały rodzinne groźby, że męża nie znajdę jeśli się gotować nie nauczę. Było wręcz odwrotnie, żeby kuchnia przestała wręcz istnieć, pasjami odżywiałam się wszystkimi możliwymi chemicznymi odmianami pseudo zup z proszku, ciast nie podobnych do ciast. Im wiecej było chemii tym lepiej.

karmel kino i kuchnia

Aż przyszedł taki moment, późno bo późno, że zaczęłam w sobie szukać kobiety. Tej klasycznej, ze stereotypów wręcz, prawdziwej z krwi i kości. Kręciłam włosy, malowałam paznokcie, dodawałam coraz więcej biżuterii. Bejruckie kobiety z Karmelu są dla mnie takim przykładem stu procentowej kobiecości, nieweryfikowanej, nieocenianej. Czy to kicz, czy dobrze ubrane, nie ważne, nikt im nie zarzuci, że nie są kobietami.

karmel kino i kuchnia

Do zabiegów kosmetycznych powoli dochodziły zajęcia praktyczne, porządki, sprzątanie, segregowanie, przechowywanie. Perfekcyjna pani domu z Anthea Turner na czele, ale też z dobrymi radami babć, ciotek i mojej mamy … ach życie. I tak małymi kroczkami, zaglądając od czasu do czasu przez ramię koleżankom, zaczęłam wchodzić do kuchni. Na filmach nie mogłam usiedzieć kiedy widziałam, że coś jedzą i jeszcze mogłam to zidentyfikować i spróbować potem zrobić.

Najważniejszy jest obraz, smak i wrażenia, cała masa wrażeń, które wtedy przychodzą.

Nie ma większego sensu ten dzisiejszy post jak go czytam, ale co tam.. pierwsze śliwki robaczywki! A przed nami tyle filmów, tyle potraw… mmm…

Cytując jedną z bohaterek dzisiejszego filmu: „Niech Bóg Ci ześle dobrego męża…”

Ps. koniecznie posłuchajcie samej muzyki z tego filmu… jest jak właściwy obrus, jak kwiaty na stole, nie gra głównej roli, ale bez niej to nie byłoby to…

KARMEL (Sukkar banat), Liban, 2007, Reżyseria: Nadine Labaki

Ogląda, gotuje i fotografuje: Kino i Kuchnia

Rekomendowane artykuły