„Tamte dni tamte noce” w brzoskwiniowym raju

tamte dni tamte noce

„Tamte dni tamte noce” to film magiczny, film o miłości, pierwszej miłości, którą każdy z nas chciałby przeżyć. A po seansie, już nigdy nie spojrzycie na brzoskwinie tak samo. A może zawsze podświadomie inaczej na nią patrzyliście?

“Parce que c’etait lui, parce que c’etait moi”

“Because it was he, because it was I”

Montaigne z eseju o przyjaźni. 

Przede wszystkim, jak w wielu filmach, ale tutaj bardzo, nie pasuje tłumaczenie tytułu. Odziera historię z jej sensu, a jej soczysty miąższ, kwintesencja jest właśnie w tytule.

Call me by your name jest jak zaklęcie, jak połączenie się z drugą osobą w całości, pozbawiając własnego ja, a zarazem nadając go ukochanej osobie. 

Film „Tamte dni tamte noce” oparty jest na książce Andre Acimana o tym samym tytule. Sam autor ma również w filmie epizodyczną rolę. Będę przeplatać fragmenty z książki z filmem, ponieważ czułabym niedosyt. A i wam polecam lekturę, jeśli jeszcze nie czytaliście. 

“We embraced each other by our names” Montaigne

Akcja filmu rozgrywa się gdzieś w północnych Włoszech 1983 roku (w książce 1987), czyli w ulubionych okolicznościach reżysera Luca Guadagnino. Do willi profesora otoczonej wspaniałym owocowym ogrodem, przyjeżdża doktorant Olivier. Poznaje całą rodzinę i młodego, ale nadwyraz dojrzałego Elio, syna profesora. Między nimi rodzi się uczucie pełne emocji, tajemnic i nieporadności charakterystycznej dla tego wieku i pierwszych miłości. 

Perskiej jabłka i utracony raj

W wielu artykułach dotyczących filmu, znajdziecie porównania ogrodu i całej sytuacji między kochankami, do wygnania z raju po zerwaniu pożądanego owocu. W zupełności się z tym zgadzam. Szczególnie znamienna jest scena, kiedy Olivier idzie zrywać brzoskwinie, ale Elio mu nie pozwala i robi to za niego. W starożytnych Chinach drzewo brzoskwini było uznawane, za drzewo życia, a same owoce dawały nieśmiertelność i jedność. Po sprowadzeniu do Europy, Rzymianie nazywali je perskimi jabłkami, ponieważ przez nich dotarły do starożytnego Rzymu. 

Starożytna Grecja

Natomiast w starożytnej Grecji, brzoskwinia była symbolem szczęśliwego małżeństwa. Tak, więc moment nieskonsumowania przez Oliviera brzoskwini w pamiętnej scenie, możemy czytać jako przeczucie końca i chwilowości ich relacji (w książce jednak do konsumpcji dochodzi). 

Starożytna Grecja przewija się przez cały film, już od napisów początkowych, aż po znalezioną w morzu rzeźbę wzorowaną na rzeźbach Praksytelesa. Tak też filmowani są bohaterowie „Tamte dni tamte noce”, tak pokazywane jest ich ciało, nadając im boskości. Podobnie jak w poprzednich filmach Guadagnino (Nienasyceni).

Wydobyta z morza rzeźba wzorowana na Praksytelesie jest kropką nad i. Szczególnie, kiedy zdamy sobie sprawę, że to właśnie Praksyteles “uczłowieczył” rzeźby bogów (za prof. Zofia Sztetyłło). 

Wróćmy jeszcze do słynnej sceny masturbacji brzoskwinią. Guadagnino zanim przystąpił do kręcenia sceny, sprawdził na własnej “skórze” czy da się masturbować w ten sposób. Wydawało mu się, że to nie jest scena, którą da się przenieść do filmu. Niezależne badania nad brzoskwinią przeprowadził również Timothee Chalamet (Elio). No i cóż, wyniki podobno były aż nadto pozytywne, więc przystąpiono do realizacji. 

“Zaokrąglone policzki moreli z dołeczkiem na środku przypominały mi o tym, jak ciało Olivera wyciągało się wzdłuż gałęzi, a jego zaokrąglona pupa powielała kolor i kształt owocu. Dotykanie moreli było jak dotykanie Olivera.” (fragment książki „Tamte dni tamte noce”)

Morele przeplatają się z brzoskwiniami w książce i w filmie, obrazując obu mężczyzn. Obie pochodzą z Azji, ale mają różne znaczenie, co zresztą wygłasza Oliver na temat pochodzenia słowa “apricot”. Z greckiego πραικόκιον (praikókion, „apricot”), z łaciny [persica („peach”)] praecocia (praecoquus) czyli przedwcześnie dojrzały, co idealnie oddaje charakter Elio. 

Wróćmy jeszcze na chwilę do starożytnej Grecji i homoseksualnych relacji w tamtym czasie, które wtedy nie były napiętnowane. Bardzo częstą była relacja dorosłego mężczyzny z dojrzewającym chłopcem. Trwała najczęściej do osiągnięcia przez chłopca dojrzałości albo zawarcia małżeństwa przez starszego mężczyznę. Tych tropów jest więcej, jak choćby imię Elio, od greckiego boga Heliosa, boga słońca. 

Dzielenie się brzoskwinią

Znalazłam również nawiązanie do chińskiej bajki o cesarzu (niestety nie znalazłam źródła). Cesarz zakochał się w męskiej kurtyzanie, ale utrzymywał ich romans w tajemnicy. Pewnego dnia młodzieniec zerwał dojrzałą brzoskwinię i po jednym kęsie oddał resztę cesarzowi. Ten gest tak go zachwycił, że publicznie wyznał miłość chłopcu. Od tego czasu w starożytnych Chinach, miłość między mężczyznami określana jest jako dzielenie się brzoskwinią.

Ab ovo

Jest jeszcze jeden istotny wbrew pozorom wątek kulinarny, a mianowicie jajko na mięko (wg mnie najczęstszy motyw filmowy). W książce jest on bardziej rozwinięty. 

“Przypomniało mi to, że przez kilka dni odmawiał jedzenia jajek na miękko na śniadanie. Czwartego albo piątego dnia Malfada orzekła, że Oliver nie może opuścić naszego regionu bez skosztowania naszych jajek.”

Jak się okazało, nie wiedział jak jeść jajka na miękko. Nie umiał ścinać czubka jednym ruchem jak Ludwik XV, więc zrobiła to za niego Malfada, a potem Elio. Interpretacji jest kilka, żadna mnie do końca nie przekonuje, ale sami zdecydujcie. Pierwsza sugeruje, że jajko na miękko symbolizuje heteroseksualizm i to, że Oliver nie umie się obchodzić z kobietami. Druga odnosi się do limitu jednego jajka na śniadanie. Olivier nie umie sobie odmówić przyjemności, więc woli się powstrzymać, co sugerowałoby jego powściągliwość wobec Elio. I ostatnie, że delikatna zawartość pod skorupką, jest jak Elio, którego nie chce skrzywdzić. 

Można najbardziej adekwatna będzie łacińska sentencja “ab ovo ad mala” – w czasach cesarstwa rzymskiego wieczerzę zaczynano od jajek, a kończono na jabłkach (patrz nasze perskie jabłka czyli brzoskwinie).

Tak mało, tak dużo kulinariów, a raczej ich znaczeń, czy wieloznaczeń, że zabawię się słowem. W filmie jest jeszcze tylko rzut okiem na gospodynię przygotowującą tortelli cremaschi, co jest ukłonem w stronę miejsca zamieszkania reżysera. Guadagnino mieszka w pięknym pałacu w Cremie, 40 minut od Mediolanu. Tutaj możecie zobaczyć wnętrza. 

Tortelli cremaschi

Tortelli cremaschi możecie zjeść tylko tutaj i tylko ono ma słodkie nadzienie. Herbatniki amaretti, przyprawy, kandyzowane owoce i rodzynki to właśnie zawiera tortelli. Produkty te pochodziły z handlu z Orientem, który przez wieki był w monopolu Wenecjan, skąd oryginalnie pochodzi potrawa. Przygotowuje się je na specjalne okazje np. ślub (powraca nam wątek zaślubin). Przepis mam nadzieję, już w czwartek.

I jeszcze toskańskie wino Rosatello, które występuje tylko w książce, a jest o tyle istotne, że ma oczywiście nutę dojrzałych brzoskwiń. 

Cieszę się, że zajmuje się tylko wątkami kulinarnymi, ponieważ film „Tamte dni tamte noce” można analizować na różne sposoby i ta historia się nie kończy. 

I na koniec cytat z wywiadu, którego Aciman udzielił dla Vanity Fair, o tym, że nie umie napisać ciszy, a który jest dla mnie pięknym podsumowaniem filmu. 

“To co robię, to dłutowanie posągu w najdrobniejszych, najbardziej nieuchwytnych szczegółach. To, co robi reżyser, to wprawienie posągu w ruch.”

Miłego seansu i zaglądajcie na Kino i Kuchnia po więcej ciekawostek filmowo-kulinarnych i nie tylko. 

Tamte dni tamte noce / Call Me by Your Name, (2017) Luca Guadagnino

Rekomendowane artykuły