Czy androidy śnią o serze – Blade Runner 2049

Blade Runner 2049

Czy wzorem filmu Blade Runner 2049, Denisa Villeneuve czeka nas świat pozbawiony więzi, smaków i kolorytu?

Zostanie nam tylko baza danych ze wspomnieniami i hologramami do wykorzystania. A może jest to zapowiedź odrodzenia i powstania czegoś nowego. 

„Upadek ekosystemów w połowie lat 2020, był początkiem kariery Niandera Walleca, który zapobiegł głodowi wykorzystując rolnictwo syntetyczne.”

Skrajne recenzje od zachwytów do zniesmaczenia zalewały fora filmowe po premierze w 2017. Moja pierwsza reakcja wtedy była negatywna. Być może dlatego, że dałam wyzwanie filmowi szpikując się literaturą Philipa K. Dicka i filmem Łowca androidów, Ridleya Scotta, tak że mogłam się doktoryzować z tematu. Seans po latach dał mu niezależne piękno i oddech, bez presji oryginałów i oczekiwań. Tym razem zdał egzamin, a nawet oczarował, a przede wszystkim przyniósł inne spojrzenie. 

Blade Runner 2049 dla kulinarnego tropiciela jest wyzwaniem, wzbudzając lęk i obawę przed utratą symbolicznego kotleta, grożąc syntetycznym rolnictwem i nudą. Utrata domowego jedzenia i więzi. Pustka, izolacja i samotność, co może być gorszego. 

“Może masz przy sobie kawałek sera?”

Może dlatego Decker pierwsze o co pyta to ser, cytując bohatera Wyspy Skarbów, Stevensona. Obaj poszukiwacze skarbu, obaj samotni. Nie wiem czy Ben Gunn traktował wtedy ser, roztopiony szczególnie, jak comfort food, ale tu może tak wybrzmiewać. W pustynnej, dawnej świątyni rozpasania, w krajobrazie spieczonych tostów śnią o serze. Symbolicznym wspomnieniu przyjemności, ciepła, spełnienia, której Decker w sumie nigdy nie poznał. Przed laty otrzymał obietnicę i zakopał swój skarb. 

“W ciągu wielu długich nocy śniłem o serze, zwłaszcza o zapiekanym serze”.

Ten sen o domowej kuchni śni się już od pierwszych scen, gdy K wchodź do zimnej i ciemnej izby na farmie robaków, pierwsze co przykuwa wzrok to garnek z gotującym się jedzeniem. A dokładniej zupą z czosnkiem na własny użytek. Czosnek, który ma uchronić rodzinę przed złymi mocami? Przez 30 lat się udało. 

Dr Ana najlepsza w tworzeniu wspomnień o bliskości i rodzinie, też tworzy piękne wspomnienie z tortem urodzinowym i dziecięcą radością. Esencją dobrej zabawy i sytości. Naturalnie nastraja nas na serdeczne spotkanie i magię wspólnego świętowania. Tutaj tort staje się tortURĄ, rajem utraconym, obrazkiem bez treści.

Blade Runner 2049

K w domu ma smutną, burą miskę z kluskami, na którą nakłada się kolorowy hologram starannie „przygotowanego” obiadu przez inny hologram. “Zagrana” troska o zbyt krótkie marynowanie mięsa ma mu dodać prawdziwości. Imitacja posiłku wespół z imitacją bliskości. Ze świecą szukajcie dużego stołu do biesiadowania, miejsca, które było pierwotną siecią społeczną. Małe, jednoosobowe stoliki, często nawet bez krzesła, powodują uczucie wyobcowania. Jedzenie jest niepotrzebną koniecznością, jakimś kłopotliwym archaizmem, po relacjach które szczęśliwie już zanikły. 

Co się jednak dzieje, gdy pojawia się cień bycia kimś wyjątkowym, bycia chcianym, zrodzonym. Nagle K staje się kimś innym, oblewa test, jest przerażony i zaczyna marzyć. A przecież jest tylko „facetem jedzącym ryż”. 

W scenie w której pada to zdanie, pojawia się pewne ciekawe nawiązanie, coś pomiędzy bardzo popularnymi automatami z jedzeniem z lat pięćdziesiątych (pisałam o nich TUTAJ), a współczesnym street foodem, który był obecny w Łowcy androidów z 1982. 

Blade Runner 2049 i jedzenie przyszłości

Farma z pierwszej sceny filmu, może być początkiem, nie tylko z powodu ukrytej tam tajemnicy. Nasza białkowo-robakowa przyszłość jest niestety bardzo prawdopodobna. Trudno przewidzieć, w jak szybkim tempie doprowadzimy ziemię do jałowej egzystencji, ale dzieje się to już na naszych oczach. A wytwarzanie żywności bez udziału roślin i zwierząt dzięki biologii molekularnej staje się faktem. 

“Androidy nie mogą mieć dzieci—powiedziała.—Czy nie szkoda?”

Miałam „przyjemność” na jakimś wyjeździe spróbować świerszczy i innych insektów (nie pamiętam niestety co to dokładnie było). Jedne bardziej chrupiące i nie bardziej „mięsiste”. Czym innym jest jednak smakowanie z ciekawości, a czym innym przymus i przysłowiowy powrót do korzeni. Owady bowiem jedzono już od tysięcy lat. „Produkcja” mięsa, zanieczyszczenie środowiska, a co za tym idzie zmiany klimatu mogą nas do tego zmusić. 

Owady maja wysoką zawartość białka, czego świetnym przykładem jest szarańcza składająca się z niego w 60%. Naukowcy prześcigają się jak skłonić konsumentów do pokonania największej bariery czyli obrzydzenia. 

Czy Ser i robaki zamykające świat Villeneu’a klamrą będąc jednocześnie symbolem początku świata? Cytując książkę Ser i robaki, Carla Ginzburga, która opowiada o wizji świata pewnego młynarza z Friuli, Domenico Scandella z XVI, zapisanej podczas autentycznego przesłuchania przez inkwizytora: „Powiedziałem, że zgodnie z moim przekonaniem i wiarą wszystko było chaosem, czyli ziemia, powietrze, woda i ogień razem pomieszane; i to wszystko stanowiło jedna masę, tak właśnie jak wyrabia się ser z mleka, i w niej powstały robaki, były to anioły;” 

Możliwe, że właśnie zbliżająca się pustynia smaków i uczuć, odrzuciła mnie po pierwszym seansie. Nie chciałam, żyć tylko pięknymi wspomnieniami o utraconej miłości i kuchni. Ten odgrzany kotlet nadal jest dobry, ale odarty z emocji daje smutek i nie syci. Może jednak daje nadzieję na odrodzenie, skoro pszczoły przeżyły i narodziło się dziecko: 6.10.2021

Po więcej ciekawostek, smaczków i innych filmowo-kulinarnych delikatesów z kina, VOD, streamingów (Netflix, HBO Max, Prime Video, Disney+), zapraszam do obserwowania bloga Kino i Kuchnia na facebooku albo na instagramie. A jeśli spodobał wam się wpis lub przepis na filmowe danie to dajcie lajka tu albo tu albo tu i tu.

Blade Runner 2049, 2017, reż. Denis Villeneuve

Rekomendowane artykuły